Ortoreksja. Kiedy mówimy o problemie?

ortoreksja

Rozsądne żywienie jest podstawą zdrowego trybu życia. Bez prawidłowo dobranego menu nie można zapewnić organizmowi dobrej kondycji, zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym. Niemniej jednak w dbałości o prawidłowe żywienie należy poszukiwać złotego środka. Pójście w skrajność może zakończyć się powstaniem zaburzenia odżywiania, zwanego ortoreksją.

TEKST: WIRGINIA MROCZKOWSKA, MONIKA PIOTROWSKA


Tak, to jest ten czas. Decyzja podjęta – bo jak nie teraz to kiedy? Zero słodyczy, fast foodów, przetworzonych produktów, białego pieczywa. Zmieniam swoje życie, zaczynam zdrowo się odżywiać. Chcę zawalczyć o siebie, swoją figurę. Wiem, że początki są trudne, ale dam radę! Mam silną wolę! Minął tydzień, dwa, pięć…podoba mi się. Zdrowe, ekologiczne posiłki naprawdę są dobre. Efekty są zauważalne. Nie mogę na tym poprzestać, chcę więcej i więcej. Wartości odżywcze produktów, skład, kalorie- coraz lepiej się na tym znam. Przygotowywanie jedzenia, planowanie z dokładnością każdego posiłku. Dawanie rad koleżankom, ostrożne zakupy, aby przypadkiem nie kupić czegoś niezdrowego. Wielogodzinne rozmyślania nad jadłospisem na kolejny dzień to moje nowe zajęcie, mój styl życia!

Czy to dbanie o siebie, swoje zdrowie czy może to już obsesja?

Na pewno jest to jedna z dróg, prowadząca do ortoreksji, czyli obsesji na punkcie zdrowego odżywiania się. Schorzenie to po raz pierwszy zdiagnozował i opisał Steve Bratman. Jednocześnie on sam był pierwszym, zdiagnozowanym przypadkiem. W dzieciństwie cierpiał na alergię. Rodzice dbali, by unikał niektórych produktów, zwłaszcza mleka i glutenu. Przekonywali, że zdrowa dieta gwarantuje dobrą kondycję i samopoczucie. Z upływem lat obawa przed jedzeniem, które mogłoby zaszkodzić, zaczynała przybierać formę obsesji. Systematycznie Bratman wykreślał z jadłospisu produkty, które wydawały mu się niezdrowe. Przygotowaniu posiłków poświęcał większość swojego czasu. Z wyprzedzeniem planował jadłospis.

Nadmierna koncentracja na diecie spowodowała, że Bratman zaczął się izolować, unikać kontaktów z przyjaciółmi, rodziną.

Dopiero gdy jego zdrowie zaczęło się pogarszać, uświadomił sobie, że jest coś na rzeczy. „Dieta cud” po prostu mu szkodzi, wyniszcza organizm. Bratman ukończył medycynę i rozpoczął prywatną praktykę. W gabinecie przyjmował pacjentów, którzy zapadali na różne choroby z powodu podobnego do jego- rygorystycznie przestrzeganej diety.

Czy zdrowy tryb życia zawsze jest zdrowy?

W dzisiejszym świecie za kanon piękna uważana jest szczupła, nienaganna sylwetka. Zdrowe odżywianie się oraz uprawianie sportów to podstawa zachowania zdrowego trybu życia. Wymóg ten staje się często obsesją. Ciągła kontrola nad spożywanymi posiłkami, pilnowanie, by aktywność fizyczna była systematyczna i intensywna, prowadzą do rozwoju zaburzeń odżywiania- w tym ortoreksji.

Ortoreksja to zaburzenie natury psychicznej

Zaburzenie to rozwija się powoli i podstępnie. Nie wiadomo, kiedy zaczyna dominować w życiu pacjenta. Najpierw jest stosowanie różnych diet i precyzyjne planowanie codziennego jadłospisu. Potem następuje stopniowa eliminacja coraz większej liczby produktów. Zostają jedynie te, które wydają się niczym nieskażone, czyste. Cierpiący na ortoreksję przykłada patologiczną wręcz wagę do tego, aby żywić się pokarmem, który uznaje za zdrowy, wartościowy. Ortorektyk poświęca na myślenie o jedzeniu i planowanie posiłków więcej czasu niż na cokolwiek innego. Wszelkie inne sprawy przesuwają się na dalszy plan.

Kto choruje?

Ofiarami ortoreksji padają najczęściej kobiety. Zaburzenie to jest również charakterystyczne dla społeczeństw bogatych. Jeden ze scenariuszy jest taki, że najpierw rezygnuje się z cukrów, tłuszczów. Potem osoba przerzuca się na żywność ekologiczną. Kolekcjonuje poradniki i książki o tym, co jeść, a czego unikać. Bez ustanku sprawdza nowinki na temat szkodliwości poszczególnych pokarmów. Po pewnym czasie ortorektyk je już tylko pięć, sześć produktów, które uznał za bezpieczne dla swojego organizmu. I tak jest każdego dnia. Osoba angażuje swój czas, energię i skupia myśli na tym, co dokładnie będzie jeść i jaką będzie to miało wartość.

Ortoreksja – jakie są przyczyny?

Jedną z nich jest moda na zdrowe odżywianie się kreowana przez media, czasopisma dla kobiet. Z drugiej zaś strony współczesne społeczeństwo jest bombardowane doniesieniami o szkodliwości spożywania różnych produktów. Przyczyna tej wieloetapowej choroby bez wątpienia tkwi w psychice. Problem nie pojawia się ot tak.

Cechy osobowości

Ortoreksja dotyka osób skoncentrowanych na sobie, dążących do ideału. Pełna kontrola nad sposobem odżywiania się, sprawia im satysfakcję. Osoby te narzucają sobie reżim dietetyczny, z każdym dniem coraz większy. Posługują się systemem kar i nagród. Każde odstępstwo od zasad wywołuje w nich ogromne poczucie winy. Schorzenie to dotyka zazwyczaj osoby z nadmiernie perfekcyjną osobowością, pedantyczne, bardzo krytyczne wobec siebie samych. Pojawia się także u adolescentów i może być wyrazem buntu, budowania własnej autonomii. U ludzi dorosłych natomiast często „wyzwalaczem” jest choroba przewlekła. Na przykład choroba onkologiczna, cukrzyca, alergie pokarmowe, niewydolności narządowe. Wszystko, co wymusza prozdrowotną zmianę sposobu żywienia ze względu na dokuczliwe dolegliwości.

Przekonania

Ortorektyk ślepo wierzy w to, że jeżeli będzie przestrzegać tak surowej diety, to nie doświadczy wielu chorób, z którymi zmaga się współczesne społeczeństwo. Często do swoich metod próbuje przekonać swoich znajomych, przyjaciół, rodzinę. Jest zdolny także rzucić pracę, obowiązki domowe, jeśli przeszkadzają mu one w zdrowym odżywianiu. Czyste szaleństwo. Jedzenie produktów dozwolonych i unikanie tych „szkodliwych” staje się życiową filozofią.

Co z konsekwencjami?

Skutki choroby są zazwyczaj poważne. Osoby zmagające się z ortoreksją zapadają na liczne schorzenia, których przyczyna tkwi w niewłaściwym sposobie odżywiania się.

Wpływ diety na organizm

Dieta uboga w składniki odżywcze: białka, tłuszczów, węglowodanów, witamin i składników mineralnych przyczynia się do powstawania zmian w organizmie. Najpierw pojawiają się bóle i zawroty głowy, następnie kłopoty z pamięcią i koncentracją. Towarzyszą im także nudności, bóle brzucha, osłabienie. Ustaje miesiączka, ponieważ organizm nie jest zdolny do produkowania wystarczającej ilości estrogenów. Brak odpowiedniej ilości żelaza i cynku, którego źródłem jest mięso, może spowodować anemię i spadek odporności. Wzrasta zagrożenie osteoporozą, nadciśnieniem, chorobą serca. Dieta uboga w warzywa, owoce i błonnik przyspiesza rozwój nowotworu jelita grubego. Niedobory energetyczne zaburzają gospodarkę hormonalną organizmu. A to z kolei, może prowadzić do pojawienia się depresji, wahań nastroju i zaburzeń psychicznych.

Wpływ na funkcjonowanie w społeczeństwie

Ortoreksja ma też konsekwencje dla funkcjonowania chorego w społeczeństwie. Wyobcowanie, samotność, izolacja.

Ortoreksja a anoreksja

Co ważne, ortoreksja prezentuje obraz podobny do obrazu jadłowstrętu psychicznego. W obu przypadkach występują rytuały związane z posiłkami, zaabsorbowanie spożywanymi pokarmami oraz sztywne nawyki żywieniowe. Zarówno osoby cierpiące z powodu anoreksji, jak i ortoreksji postrzegać mogą swoje objawy jako egosyntoniczne, czyli akceptowane lub pożądane przez chorych. Prezentują też niską motywację do leczenia. Jednak celem ortorektyka nie jest bycie przesadnie szczupłym. Dla niego liczy się jakość posiłków. Każda kaloria, która trafia do organizmu, musi być absolutnie zdrowa. Natomiast dla anorektyka najważniejsza jest ilość spożywanych kalorii.

Przyszłość

Niestety, należy przypuszczać, że w ciągu najbliższych lat zjawisko ortoreksji stanie się coraz bardziej powszechne z uwagi na dostępność informacji na temat odżywiania w środkach masowego przekazu. Ponadto coraz większą popularnością cieszą się zdrowa żywność, przeróżne diety, a także dążenie ludzi do prowadzenia aktywnego i zdrowego trybu życia. Nie zapomnijmy jednak, że jedzenie powinno być przyjemnością samą w sobie. A także dostarczać niezbędnych składników odżywczych . W tym witamin, minerałów do prawidłowego funkcjonowania i wydatkowania energii. Nasze zdrowie zależy przede wszystkim od tego, co jemy. Ważne, abyśmy dbali o jakość pożywienia, ilość, regularność oraz różnorodność spożywanych posiłków. Należy też pamiętać, aby przede wszystkim potrafić słuchać swojego organizmu i adekwatnie reagować na jego potrzeby.


Udostępnij:

Jak zachęcić chorego do leczenia i jakie są pierwsze kroki?

leczenie zaburzeń odżywiania

Zachorowanie oraz późniejsze odkrycie przez otoczenie i uświadomienie sobie „Moja córka/przyjaciółka/dziewczyna/żona jest chora” to ciężki moment. A po nim następują kolejne ciężkie i cięższe momenty … Jak sobie z nimi radzić i przekonać chorego do leczenia?

TEKST MARTYNA TOMCZAK-WYPIJEWSKA

 

Po pierwsze samo nakłonienie osoby chorej do podjęcia jakiegokolwiek leczenia będzie trudne.

Zaburzenia odżywiania to tzw. zaburzenia ego syntoniczne, czyli odbierane przez osobę chorą jako „własne”. Nie odczuwa ona „zgrzytu” pomiędzy sobą, swoją osobowością a chorobą. Czuje chorobę jako część siebie (stąd stosowanie przez osoby chore formy „moja przyjaciółka Ana/Mia (anoreksja/bulimia)). Dlatego też osoba chorująca może nie zareagować entuzjastycznie na propozycję leczenia czy choćby konsultacji z lekarzem/psychologiem/psychiatrą. Drogą, którą w takiej sytuacji mogą podążać osoby bliskie to namawianie, ciągłe, nawracające, ale nie agresywne i nieoskarżające. Zwracanie uwagi na niepokojący stan, na zaburzenia nastroju, ale nie na chudość (osoba chora i tak jej zaprzeczy). Podkreślanie, że jest ważna, że martwimy się o NIĄ.

Możliwy scenariusz – osoba chora, aby „uciszyć” ciągłe nagabywanie, zgodzi się na konsultację u specjalisty. Po potwierdzeniu diagnozy może ją negować („ to nieprawda, wcale nie jestem chora!”), bagatelizować („Eee tam, wcale nie jestem taka chuda”) lub proponować samodzielne leczenie? Co w takiej sytuacji robić? Poprzeć tę decyzję?

Niestety, samodzielne leczenie nie przynosi efektów. Zaburzenia odżywiania modyfikują różne obszary funkcjonowania człowieka. Oddziałują  na jego spostrzeganie siebie (nie tylko rozmiar ciała, ale i samoocenę). Ukierunkowują myślenie (koncentracja na wadze ciała, rozmiarze, dietach ćwiczeniach…). Przez to osoba nie poświęca uwagi innym aspektom życia, a ponadto prowadzi do zniekształceń myślenia.

Zaburzenia odżywiania wpływają na nastrój. Jest on zależny od sukcesu lub jego braku w zrzucaniu zbędnych, w mniemaniu chorego, kilogramów. Mogą doprowadzić do izolacji od otoczenia. Osoba czuje się nierozumiana, a ponadto unika potencjalnych sytuacji, w których powinna spożywać pokarm wraz z innymi. Na przykład rezygnuje z towarzyskich wyjść na pizzę. Połączenie egosyntoniczności oraz oddziaływania na wiele aspektów życia sprawia, że osoba chora nie jest w stanie poradzić sobie z chorobą samodzielnie.

Skoro już wiadomo, że należy szukać pomocy na zewnątrz, to teraz następuje pytanie „Gdzie się udać?

KROK 1 Aby upewnić się, co do diagnozy warto wybrać się do lekarza rodzinnego, który powinien wykonać podstawowe badania. Gdy znamy wyniki badań  i/lub zauważamy wiele objawów zaburzeń odżywiania, dobrym wyborem jest wizyta u psychiatry. 

KROK 2 Jeśli wyniki są bardzo niepokojące (powinien je zinterpretować lekarz, niepokoić może np. bardzo niskie BMI<14) słusznym rozwiązaniem wydaje się hospitalizacja. Skierowanie do szpitala może wpisać lekarz rodzinny i psychiatra.  Warto pamiętać, że czas oczekiwania na przyjęcie na oddział szpitalny jest dość długie. Dlatego, jeśli  hospitalizacja jest konieczna, nie powinniśmy zwlekać ze zgłoszeniem się na nią. BMI poniżej 15 oznacza, że życie i zdrowie osoby chorej jest poważnie zagrożone. Dlatego celem hospitalizacji jest zaopiekowanie się zdrowiem fizycznym w pierwszej kolejności. Zadbanie o odżywienie ciała i wyrównanie innych deficytów ważnych dla utrzymania życia chorego. Bez tego trudno wprowadzić jakąkolwiek zmianę na poziomie psychiki.

Jeśli chcemy namówić osobę chorą na to rozwiązanie, spróbujmy najpierw sobie wyobrazić sytuację gdy bardzo, bardzo się czegoś boimy. I nagle to coś, co przydarza nam się codziennie i to kilkukrotnie. Tak właśnie czują się osoby chorujące podczas hospitalizacji. Są zobowiązane do spożywania bogatych w kalorie posiłków (ok. 5 posiłków dziennie- możliwe drobne różnice w procedurze, zasadach w zależności od szpitala). Są zobowiązane do przytycia, a to jest właśnie to, czego panicznie się boją. Dlatego warto dowiedzieć się, czy w danym szpitalu istnieje możliwość kontaktu z psychologiem, który wyjaśni pacjentce, co się dzieje.

KROK 3.1 Bez względu na to czy fizyczny stan chorej był na tyle poważny, aby poddać ją hospitalizacji czy nie, niezbędnym krokiem jest podjęcie psychoterapii. Problem w zaburzeniach odżywiania to nie sama chudość i (nie)jedzenie, wymiotowanie etc.. To tylko objawy innych, ukrytych problemów. Taka „kołderka” zakrywająca rzeczywisty problem. Dopóki problemy te nie zostaną przepracowane z terapeutą przez pacjentkę lub wspólnie całą rodziną przy pomocy terapeuty nie można uznać, że jest ona wyleczona.
Nawet jeśli chwilowo zachowuje się „bezpiecznie”, istnieje możliwość, że przy większej dawce stresu, wystąpienia jakichś wydarzeń, które będą przez osobę chorą odbierane jako trudne, chora powróci do dezadaptacyjnych wzorców zachowania. Dlatego jeśli sprzątać, to kompleksowo. Samo przybranie na wadze to krok ku wyleczeniu, ale nie oznacza już całkowitego wyleczenia.

KROK 3.2 Niezależnie od tego, jaką wiedzę na temat żywienia ma osoba chora, warto udać się do dietetyka. To nieocenione wsparcie we wprowadzeniu zmiany i zdrowieniu z zaburzeń odżywiania. Współpraca z dietetykiem może opierać się na przejęciu kontroli specjalisty nad żywieniem. Najważniejszym celem jej jest jednak edukacja żywieniowa i obalanie wszelkich nieprawdziwych przekonań na temat jedzenia i tycia.


Udostępnij:

Jakie błędy w odchudzaniu popełniają nastolatki?

dieta

Promowany przez media kanon piękna niewątpliwie wpływa na poziom zadowolenia z własnego wyglądu. Szczególnie oddziałuje on na dziewczęta w okresie adolescencji. Wyniki badań wskazują, iż jest to grupa najbardziej nieakceptująca wyglądu swojego ciała, zgłaszająca chęć zmiany kształtu sylwetki i zmniejszenia masy ciała. Jak odchudzają się nastolatki? A czy w ogóle powinny się odchudzać i jeśli tak, to w jaki sposób?

TEKST AGATA DUTKIEWICZ

W mediach nadal króluje kanon zadbanej, szczupłej sylwetki. Mimowolnie widok wszechobecnego szczupłego ciała, oddziałuje na postrzeganie własnego wyglądu, w szczególności na młode dziewczęta. Wyniki badań nad wpływem mediów na poziom zadowolenia nastolatek z własnego wyglądu oraz na zachowania ukierunkowane na obniżenie masy ciała wskazują, iż blisko 70% osób badanych postrzega swoje ciało jako nieatrakcyjne. Zwłaszcza gdy patrzą na nie pryzmat wizerunku idealnego ciała z modnych czasopism.

Większość młodych dziewcząt podkreśla, że wolałaby być chudsza. Dzieje się tak nawet, jeśli ich masa ciała jest w normie czy wręcz niedowadze według wskaźnika BMI. Co więcej, blisko połowa badanych podejmuje próby redukcji masy ciała. Ale czy nastolatki potrzebują się odchudzać? I czy potrafią zrobić to w rozsądny sposób?

Mogłoby się wydawać, że moda na zdrowy styl życia przyczyniła się do rozpowszechnienia się informacji dotyczących prawidłowego żywienia. Spopularyzowała kluby fitness czy rekreacyjne uprawianie sportu. Mogłoby się wydawać, że w związku z tym większość osób ma szansę na wprowadzenie rozsądnych zmian do sposobu odżywiania się. Jak również zadbania o własne zdrowie. Niestety, często prezentowane są mity czy wiadomości nierzetelne. Nie wspominamy nawet o promowaniu nieracjonalnych diet czy polecaniu niepotrzebnych suplementów diety. Nie brakuje również dostępu do porad niebezpiecznych dla zdrowia, takich jak te, które można znaleźć na stronach pro-ana.

Wyniki badań, które postawiły sobie za cel, przeanalizowanie sposobu odżywiania się nastolatek ujawniają szereg błędów żywieniowych.

Przede wszystkim podczas komponowania swojego jadłospisu, młode osoby skupiają się na eliminowaniu pewnych grup produktów spożywczych. Zapominają, iż niosą one ze sobą konkretne składniki odżywcze, których ich organizm potrzebuje do rozwoju.
Ich dieta również nie jest urozmaicona i zdecydowanie odbiega od podstawowych zasad zdrowego odżywiania się rekomendowanego przez ekspertów do spraw żywienia.

Z badań Janiszewskiej i współpracowników wynika, że młode dziewczęta spożywają zbyt mało owoców (1-3 razy w tygodniu). Jeszcze mniej surowych warzyw, które przecież powinny znajdować się w naszej diecie na co dzień. Ponadto rzadko spożywają zalecane ciemne pieczywo, które jest doskonałym źródłem błonnika i cennych składników mineralnych, dlatego znajduje się u podstaw piramidy zdrowego żywienia.

W analizie jadłospisów młodych dziewcząt zauważono, że spory odsetek badanych często spożywa żywność typu fast food, nawet kilka razy w tygodniu, a do jedzenia słodyczy każdego dnia przyznało się aż 20% badanych.

Uzyskane dane dotyczące aktywności fizycznej młodych dziewcząt również są niepokojące.

Jedynie 60% badanych z prawidłowym BMI uczestniczy regularnie w zajęciach wychowania fizycznego. Wśród przebadanych osób z nadwagą odsetek ten zmniejsza się aż do 25%. Rezultaty te można podsumować stwierdzeniem, iż nastolatki popełniają mnóstwo błędów żywieniowych. Ma to również odzwierciedlenie w wynikach badań nad analizą wartości odżywczej jadłospisów młodych osób. Podkreśla się w nich przede wszystkim niską wartość energetyczną diety. Ponadto niedobór białka ogółem, węglowodanów złożonych, składników mineralnych (K, Ca, Mg, Fe, Cu, Zn), witamin (A, E, z grupy B) oraz płynów. Taki stan rzeczy na pewno niekorzystnie wpływa na rozwój młodego organizmu. Z pewnością również nie stanowi przykładu racjonalnego odchudzania się.

W jakim przypadku powinno się wprowadzić zmiany w celu redukcji masy ciała młodej osoby?

Odpowiedź jest prosta. Redukcję masy ciała zaleca się osobom z nadmierną masą ciała, która może stanowić zagrożenie dla zdrowia. Nie należy więc myśleć o tym jako problemie natury estetycznej. Natomiast rozważyć czy jest to niebezpieczne dla zachowania organizmu w dobrej formie i zdrowiu. Tylko którą dietę wybrać… w zasadzie to żadną specjalną. Według wytycznych ekspertów do spraw żywienia dzieci i młodzież nie powinny stosować żadnej specjalnej diety. Natomiast redukcję masy ciała (o ile jest ona za wysoka i stanowi zagrożenie dla zdrowia) u tak młodych osób osiąga się poprzez zastosowanie się do podstawowych zasad zdrowego żywienia i zwiększenie aktywności fizycznej.

Zbilansowana i urozmaicona dieta dostarcza młodemu organizmowi wszystkich niezbędnych składników odżywczych potrzebnych do rozwoju. Natomiast zwiększona aktywność fizyczna ma na celu nie tylko spalanie kalorii. Także podwyższenie tempa przemian metabolicznych i zwiększeniu wydolności.


Udostępnij:

O leczeniu szpitalnym anoreksji.

hospitalizacja

Kiedy wszystkie poprzednie formy pomocy nie przynoszą rezultatów przychodzi czas na ostateczność. Gdy ręce związane w poczuciu bezradności, złość, lęk, poczucie winy, rozczarowanie dają o sobie znać coraz częściej i z coraz większą mocą. Gdy wydaje się, że już inaczej się nie uda a rozwiązania przestały istnieć- przychodzi czas na hospitalizację.

TEKST KATARZYNA PYRGIEL


Tak, jak we wszystkich chorobach, także dla osób chorych na zaburzenia odżywiania przyjęcie do szpitala uważane jest za ostatnie z możliwych rozwiązań. Zwłaszcza wtedy, gdy osoba jest w stanie psychicznym i fizycznym, który zagraża jej życiu. Leczenie stacjonarne osób chorujących na anoreksję jest dla nich szansą. Jednocześnie wiąże się ze zjawiskami, które mogą utrudniać proces leczenia i zmniejszać skuteczność. Dla części osób taki rodzaj leczenia okazuje się pomocny, dla innych nie. Na etapie zaawansowania choroby jest jedynym dla nich możliwym rozwiązaniem.

Nie licząc specjalnych ośrodków zajmujących się leczeniem tylko i wyłącznie osób chorujących na zaburzenia odżywiania, osoby chore najczęściej trafiają na dziecięcy i młodzieżowy oddział psychiatryczny. Taki oddział nie ogranicza się w przyjmowaniu pacjentów do jednych tylko zaburzeń psychicznych. Są tam osoby z różnymi zaburzeniami. W większości oddziałów duży procent pacjentów stanowią chorzy na zaburzenia odżywiania, głównie anoreksję.

Hospitalizacja – sytuacja trudna

Pobyt na oddziale psychiatrycznym wiąże się z dużym stresem dla osoby chorej. Po pierwsze sam fakt przyjęcia na taki oddział, którego nazwa ma w społeczeństwie raczej negatywne konotacje, budzi strach i niezgodę. „Czy to znaczy, że jestem nienormalna, szalona? Przecież ja tylko przestrzegam diety. To inni są chorzy, mnie to nie dotyczy”. Kiedy na dodatek skierowanie na oddział dostaje osoba, która nie przyznaje się do tego, że ma problem z kręgu zaburzeń odżywiania  powoduje to opór przed oferowanym na oddziale leczeniem. A także przed przestrzeganiem kontraktu.

W przypadku zaburzeń odżywiania pojawia się głównie problmem ze zjadaniem w całości przygotowanych posiłków, podporządkowywaniem się wyznaczonym porom odpoczynków po jedzeniu, przybieraniem na wadze aż do osiągnięcia wagi wypisowej czy niepodejmowaniem aktywności fizycznej.

Sprzeciw i konsekwencje

Sprzeciw u osoby przyjmowanej na oddział może budzić fakt, że zasady i punkty kontraktu dyktowane są przez lekarza prowadzącego w porozumieniu z psychologiem oddziałowym. Na starcie chory musi pogodzić się z utratą na okres pobytu w szpitalu części swojej autonomii. Wewnętrzny, czasem manifestowany na zewnątrz bunt i jawny sprzeciw przeciwko takiemu stanowi rzeczy jest zrozumiały. Każdy człowiek ceni sobie wolność w zakresie decydowania o swojej osobie. Co będzie robić, kiedy będzie robić, czy ma ochotę robić to, co inni mu proponują itd.

Walka o kontrolę

Osoba chora na zaburzenia odżywiania przed przyjęciem do szpitalu toczy walkę z otoczeniem nad sprawowaniem kontroli. W rodzinie, w której obecny jest problem anoreksji, to właśnie chora osoba „rządzi” pozostałymi członkami rodziny. Wyznacza nie tylko rodzaj interakcji w rodzinie, ale często staje się głównym „żywicielem” rodziny. Przygotowuje posiłki, pilnuje, co, kto i kiedy zjadł i ile kalorii spożył. Niemożność takiego rodzaju sprawowania kontroli nad innymi budzi napięcie trudne do zniesienia. Teraz jest postawiona w zupełnie nowej dla niej sytuacji.

Nie jest jedyną osobą na oddziale, na dodatek w większości przypadków nie jedyną zmagającą się z zaburzeniami odżywiania. Teraz inni ustalają zasady i reguły postępowania. Oczekują ich postrzegania. Co więcej, musi zrzec się niejako kontroli nad swoim ciałem, o którą tak walczyła. Nie ma już możliwości przestrzegania swojej diety, ograniczania kalorii. Jak i podejmowania wyczerpującej aktywności fizycznej czy wymiotowania po posiłkach.

Kontrolowana jest podczas spożywania posiłków, po posiłkach, między posiłkami, w nocy, często także w łazience. Jeśli nie chce przestrzegać kontraktu i go nie przestrzega, musi liczyć się z tego konsekwencjami. Wśród nich z ograniczeniem wizyt rodziny, pobytem na sali obserwacyjnej (sala blisko pokoju pielęgniarek, pod ścisłą ich obserwacją). Również brakiem spacerów, wyjść grupowych, a nawet koniecznością odżywiania za pomocą sondy.

Dla osoby chorej jest to sytuacja bez wyjścia.

Musi pogodzić się z faktem, że konieczne jest przybranie na wadze i dojście do wagi bezpiecznej dla jej życia i zdrowia. Nie jest łatwe zaakceptowanie na przykład konieczności przybrania 15 kilogramów. Niestety większość osób przyjmowanych do szpitala musi zmierzyć się z koniecznością przybrania dość dużej dla nich liczby kilogramów ze względu na bardzo niski indeks masy ciała w chwili przyjęcia.

Jednym z kryteriów diagnostycznych anoreksji jest silny lęk przed przybraniem na wadze. Teraz mimo lęku chora musi przybrać na wadze. W obrazie klinicznym dominuje także zaburzone wyobrażenie własnego ciała. Chora mimo bardzo niskiej wagi, postrzega siebie jako grubą i wciąż za grubą i cierpi z tego powodu.

Będąc na oddziale napotyka na konflikt: własne subiektywne spostrzeganie swojego ciała a ocena lekarzy, psychologa, pielęgniarek i pozostałych chorych, sprzeciw wobec nakazu regularnego spożywania posiłków a wyznaczone przez personel oddziału zasady związane właśnie z koniecznością spożywania wszystkich posiłków w całości.

Co dwie głowy to nie jedna. Na czym polega leczenie?

Najczęściej na oddziałach psychiatrycznych model leczenia zaburzeń odżywiania powstaje poprzez połączenie podejścia behawioralnego, systemowego oraz poznawczego lub psychodynamicznego. Często dodatkowo włączana jest farmakoterapia, kiedy z anoreksją współistnieją objawy obsesyjno – kompulsyjne lub depresyjne czy kiedy pacjentki mają prepsychotyczne lub schizoidalne cechy osobowości.

Podejście behawioralne wyraża się w zawieraniu kontraktu w trakcie kilku pierwszych dni po przyjęciu pacjenta. Poprzedzony jest on oceną stanu psychofizycznego osoby i jej motywacji do podjęcia leczenia. Kontrakt oparty jest na przywilejach możliwych do osiągnięcia po spełnieniu określonych warunków. Każdy pacjent otrzymuje zazwyczaj taką samą listę przywilejów, z których korzystanie uzależnione jest od aktualnego wskaźnika masy ciała wyrażanego w BMI.

Przywileje

Przywileje są bardzo restrykcyjne i dotyczą np. możliwości zwolnienia z reżimu łóżkowego, swobodne poruszanie się po oddziale, udział w społeczności terapeutycznej i zajęciach grupowych. Również wizyty najbliższej rodziny, możliwość zamiany produktów żywnościowych, możliwość wychodzenia na spacery z grupą i z rodziną w trakcie odwiedzin. Czy także zmniejszenie liczby posiłków, przepustki oraz ustalenie terminu wypisu po osiągnięciu wyznaczonej wagi.

Model leczenia

Pacjent/pacjentka spotyka się zazwyczaj raz w tygodniu z psychologiem na terapię indywidualną, a dodatkowo ma miejsce również terapia rodzinna, w której biorą udział członkowie rodziny chorego.

Na oddziale pacjenci spotykają się z terapeutą raz w tygodniu na terapii grupowej. Na niektórych oddziałach istnieją grupy terapeutyczne tylko i wyłącznie osób z zaburzeniami odżywiania. Spotkania społeczności terapeutycznej umożliwiają pacjentom omówienie bieżących wydarzeń i podzielenie się na forum informacjami o interakcjach w grupie rówieśniczej i otrzymaniem informacji zwrotnych. Ustalane są bieżące zasady, pacjenci zgłaszają się do pełnienia obowiązków na oddziale.

Na oddziale ma miejsce nie tylko leczenie psychiatryczne, ale także jednocześnie prowadzone jest leczenie stanu fizycznego – uzupełnianie niedoborów elektrolitowych, konsultacje specjalistyczne: kardiologiczne, endokrynologiczne czy gastrologiczne.

Uniwersytet zaburzeń odżywiania?

Będąc w szpitalu, chore znajdują się wśród osób, które podzielają ich doświadczenia. Nie trzeba słów, by wiedzieć, co się czuje, gdy trzeba zjeść wszystkie kanapki z talerza na śniadanie, kiedy na wadze zobaczy się kilogram więcej, kiedy odbicie w lustrze boli. Wspólnota pewnych doświadczeń sprawia, że druga chora osoba może stać się najlepszym przyjacielem. Zrozumie bez słów, można przy niej pozostać takim, jakim się się jest naprawdę i naprawdę takim się jest, można płakać i nie tłumaczyć, dlaczego się płacze. Chore rozumieją nawzajem świat swoich przeżyć wewnętrznych.

Z drugiej strony takie przyjaźnie niosą ryzyko i mogą być destrukcyjne. Jeśli na oddziale przebywa większość osób z zaburzeniami odżywiania, może się to wiązać z „przejmowaniem” niektórych zachowań, uczeniem się oszukiwania pielęgniarek. Najczęściej chore siadają do posiłków przy jednym stole. Bardzo uważnie obserwują, co robi każda z nich – czy nie chowa masła, wędliny, sera, jak je.

Trudne momenty w szpitalu

Trudno jest zwyczajnie poddać się szpitalnemu systemowi, gdy większość się buntuje i cały czas walczy z personelem. Chore czasami łączą się w grupki, które dość szybko, choć pozornie, tworzą tzw. „drugie życie” – podejmują zachowania, które są zabronione i destrukcyjne. Wśród nich są ćwiczenia fizyczne, oszukiwanie przy posiłkach, zażywanie środków przeczyszczających czy wypijanie dużych ilości wody przed porannym ważeniem. Zyskują okazje do niekończących się porównań, niekorzystnych dla siebie porównań w górę.

Rywalizacja

Nasilone zostają już i tak bardzo silne tendencje perfekcjonistyczne i potrzeba rywalizacji. Nieprawidłowości w percepcji ciała nie ograniczają się do ciała osoby chorej. Często dotyczą również spostrzegania innych osób. Siebie chora postrzega jako większą i grubszą niż jest w rzeczywistości, a osoby z zewnątrz jako chudsze niż są w rzeczywistości.

Kiedy znajduje się na oddziale z kilkoma czy kilkunastoma osobami zmagającymi się z anoreksję, jej samoocena oparta głównie na byciu chudą lub nie, jeszcze bardziej się obniża. Dostrzega rzeczywistą chudość pozostałych dziewczyn, ale swojej już nie. Nie jest istotne to, że np. ma taki sam wzrost i wagę, a może nawet niższą wagę, niż druga pacjentka. Obiektywnie widzi na papierze liczby: wagę, wzrost, indeks masy ciała, ale nie może uwierzyć, ponieważ subiektywnie widzi zupełnie coś innego. Komu ma uwierzyć?

Nie potrafi znaleźć wytłumaczenia, dlaczego ona ma przestrzegać diety odżywczej i jeszcze zjadać dodatkowe „drugie” kolacje, kiedy nie jest wcale tak wychudzona, jak pozostałe pacjentki. W początkowym okresie pobytu na oddziale może starać się przekonywać personel o „błędzie diagnostycznym” i „niepotrzebnej hospitalizacji”.

Wypis – i co dalej?

Nadchodzi w końcu dzień, w którym pacjentka może wyjść do domu. Je posiłki, przestrzega regulaminu, osiągnęła wagę wyjściową. Dostaje wypis. Niezwykle ważny jest powrót chorej ze szpitala do swojego rodzinnego i szkolnego środowiska. Jest to dla niej duże wyzwanie. Przez czas przebywania w szpitalu to inni kontrolowali, co i ile zjadała. Rodzice nie są w stanie kontrolować jej posiłków w taki sposób jak personel medyczny i nie o to też chodzi. Usilne próbowanie przejęcia pałeczki nad dietą nastolatka prowadzi do kłótni i buntu. Chory musi sam stać się dla siebie opiekunem i rozliczać się przed sobą.

Sytuacja w domu

Po wyjściu ze szpitala rodzina może oczekiwać, że problem zaburzeń odżywiania już został rozwiązany, że teraz syn czy córka będą jedli teraz tak, jakby problemu nigdy nie było. Jest to bardzo mylne założenie. Zachowania łatwiej zmienić niż przekonania na swój temat. To, że osoba przybrała na wadze, nie oznacza wcale, że nie zmaga się wciąż ze swoją chorobą. Nadal może czuć się za gruba, może bać się dalszego przybierania na wadze. Może nie akceptować swojego nowego wyglądu, może bać się reakcji kolegów i koleżanek ze szkoły na swój nowy wygląd i na fakt swojej długiej nieobecności.

Osoby chore także często obawiają się, że nie będą potrafiły przestać jeść i przytyją za dużo. Mają trudności w rozpoznawaniu i nazywaniu odczuć z własnego ciała. Kiedy czują się głodne, a kiedy najedzone. Mają trudności także w szacowaniu wielkości posiłków. Czy tyle kaszy na talerzu to dużo, czy jeszcze mało? Muszą niejako na nowo nauczyć się jeść, co nie dzieje się niestety tak szybko, jak oczekiwałoby otoczenie.

Kontynuacja leczenia

Po wyjściu ze szpitala zalecana jest dalsza psychoterapia indywidualna, w wielu przypadkach także połączona z psychoterapią rodzinną. Często kontynuowane jest leczenie farmakologiczne, jeśli takie miało miejsce na oddziale. Konieczne są dalsze wizyty u psychiatry, zmniejszające swoją częstotliwość w miarę poprawy stanu psychicznego osoby oraz kontrola wagi.

Nie należy oczekiwać, że proces zdrowienia z zaburzeń odżywiania jest szybki i prosty. Dzieje się krok po kroku. Nie jest możliwe wejść w sytuację osoby chorej, ale można starać się ją zrozumieć i towarzyszyć jej na każdym, nawet najmniejszym kroku, cieszyć się razem z nią jej sukcesów i pomagać jej w odkrywaniu na nowo radości z jedzenia i życia.

 


Źródła:
Janas – Kozik, M., Gawęda, A., Nowak, M., Żechowski, C., Jakubczyk, A., Jelonek, I., Hyrnik, J.: Różne oblicza anoreksji – model jej leczenia na oddziale klinicznym psychiatrii i psychoterapii wieku rozwojowego. Psychoterapia 2012, 161, 2, 65 – 73.
Pilarska, A.: Hospitalizacja pacjentek anorektycznych jako sytuacja trudna. [W:] Opętanie (nie)jedzeniem, pod red. B. Ziółkowskiej, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa, 2009, s. 200 – 205.
Talarczyk, M.: Terapia pacjentek z rozpoznaniem jadłowstrętu psychicznego leczonych w klinice psychiatrii dzieci i młodzieży UM – specyfika, zasady i dylematy. Psychoterapia 2010, 152, 1, 37 – 52.

Udostępnij:

Jak radzić sobie z neofobią żywieniową dziecka?

neofobia żywieniowa

W swoim otoczeniu zapewne nie raz spotkałeś dziecko, które wybrzydzało bądź grymasiło podczas jedzenia. Czy równie znajoma jest Ci sytuacja młodego człowieka, który przejawia silny, wręcz paniczny lęk oraz niechęć wobec jakichkolwiek nowości pojawiających się na talerzu?

TEKST KAROLINA BŁASZCZYK

 


W drugim roku życia u dzieci występuje tzw. okres neofobiczny, który jest zjawiskiem naturalnym i charakteryzuje się nasileniem reakcji lękowych w sytuacji ekspozycji na nowe produkty żywnościowe. Zazwyczaj jest to okres przejściowy, który należy przeczekać. Może on w opiekunach wzbudzać wiele niepokoju, dlatego przekazanie rzetelnej wiedzy na ten temat jest bardzo istotne.

Neofobia – czyli co?

Zjawisko neofobii żywieniowej dotyczy postawy cechującej się niechęcią oraz lękiem, a w konsekwencji odmową spożycia produktów nowych bądź dotąd znanych, lecz wyglądających jak nowe. Taką sytuację lękową może być podanie ziemniaków tłuczonych zamiast w kawałkach czy zmienione opakowanie ulubionej herbatki. W rezultacie dziecko zaspokaja swój głód zawsze tymi samymi produktami, co sprawia, że jego dieta jest bardzo monotonna i uboga w składniki odżywcze.

Postawa neofobiczna należy do grupy zaburzeń o nazwie „wybiórcze jedzenie”. Wśród nich wymienia się także wybrzydzanie oraz grymaszenie. Często zdarza się, że wspomniane powyżej określenia są używane zamiennie, co jest obarczone dużym błędem. Dla przykładu dziecko grymaszące odmawia zjedzenia pro­duktu, który wcześniej lubiło i jadało, ale również nowych produktów ze względu na ich strukturę lub barwę.

Dziecko neofobiczne przejawia postawę niechęci do jedzenia nieznanych mu dotąd pro­duktów (również tych wyglądających na nieznane, a po prostu podanych w innej formie niż zazwyczaj). Ponadto, zachowanie takie jak grymaszenie oraz wybrzy­dzanie przy posiłku pojawia się najczęściej u dzieci około 2-3 roku. Jest zjawiskiem przejściowym, często idąc w parze z przebiegającym równocześnie naturalnym etapem rozwoju dziecka. Jest nim tzw. bunt dwulatka oraz silna potrzeba zaznaczenia swojej autonomii. Neofobia żywieniowa osiąga swój szczyt w wieku od 2 do 6 roku życia.

Jakie są przyczyny?

Wśród czynników determinujących występowanie neofobii żywieniowej wymienia się kilka zmiennych. Uwarunkowania genetyczne nie tłumaczą w zupełności genezy tego zaburzenia. Zwraca się uwagę na wpływ kilku czynników środowiskowych  na rozwój zaburzenia. Może to być sposób odżywiania matki w czasie ciąży, sposób żywienia dziecka w okresie wczesnego dzieciństwa. Innym razem kształtowanie nawyków żywieniowych czy cech osobowości, w tym niskiej otwartości na doświadczenia oraz wysokiej neurotyczności. Poziom nasilenia lęku wobec nowości żywieniowych może być również związany z temperamentem. Istnieją badania potwierdzające pozytywną korelację między neofobią a nieśmiałością oraz niestabilnością emocjonalną.

Dowiedz się więcej, kiedy szukać specjalisty i co robić, gdy Twoje dziecko boi się próbować nowego jedzenia!

Podaruj sobie kompleksowy kurs on-line SPOSÓB NA NIEJADKA. NIEZBĘDNIK RODZICA

CHCĘ KUPIĆ KURS

 

Kiedy należy się zaniepokoić i co może świadczyć o obecności neofobii żywieniowej?

Pomimo że zachowania wykluczające nowości z diety są naturalne w dzieciństwie, wysoki stopień ich nasilenia jest wskazaniem do konsultacji ze specjalistą. W momencie kiedy niechęć do nowości zakłóca codzienne funkcjonowanie dziecka i rodziny, strategia przeczekania może okazać się niewystarczająca. Postawienie diagnozy neofobii żywieniowej nie jest łatwym zadaniem. Rodzice często uważają, że ich dziecko zwyczajnie grymasi, przez co bagatelizują istniejący problem.

Nie mając świadomości, że trudności nie wynikają z błędów wychowawczych lub trudnego charakteru dziecka, opiekunowie starają się przeczekać trudny okres, uspokajając samych siebie, że prędzej czy później przykre objawy miną. Niekiedy opowiadają się za stosowaniem przymusu, dla przykładu instruując dziecko słowami: „możesz odejść od stołu, dopiero kiedy wszystko zjesz.”

W przypadku postawy neofobicznej dziecko w sposób konsekwentny odmawia spożywania potraw. Wśród innych niepokojących objawów można zaobserwować:

  • zdecydowany sprzeciw i niechęć, aby otworzyć usta w trakcie karmienia,
  • wypluwanie jedzenia,
  • wymiotowanie,
  • płacz,
  • opuszczanie miejsca, w którym znajduje się jedzenie.

Każda sytuacja związana z ekspozycją na nieznany produkt, nawet jego dotykanie lub dźwięk przeżuwania i połykania pokarmów przez osoby z otoczenia, może wywołać ogromny stres oraz dyskomfort.

Psychospołeczne skutki neofobii żywieniowej.

Fobia związana z jedzeniem może stać się problemem w obszarze funkcjonowania społecznego. Między innymi ze względu na fakt, iż jedzenie towarzyszy człowiekowi w większości sytuacji społecznych. Życie w ciągłym strachu, ze stałą potrzebą kontroli oraz gotowości do ucieczki od sytuacji związanych z jedzeniem, jest bardzo obciążające. Dzieci obarczone problemem sensorycznej awersji pokarmowej odmawiają udziału w wycieczkach szkolnych, przyjęciach urodzinowych itp. Niejednokrotnie skutkuje to ograniczeniem spontanicznej aktywności, poczuciem wyobcowania oraz osamotnienia.

Co więcej, oczekiwania rodziców dotyczące odżywiania znane są już bardzo małym dzieciom m.in. jako rezultat zmuszania do jedzenia lub wynagradzania za zjedzenie konkretnego posiłku. Dzieci doskonale zdają sobie sprawę, że ich zachowanie wyróżnia je od innych. W sytuacji kiedy rodzicom brakuje rzetelnej wiedzy na temat tego co konkretnie dzieje się z dzieckiem. Gdy monotonną dietę postrzegają jako wynik uporu oraz manipulacji ze strony dziecka, postawa ta może wpłynąć negatywnie na samoocenę młodego człowieka, a także na jakość relacji rodzinnych.

Postępowanie z dziećmi cierpiącymi na neofobię żywieniową.

Na wstępie warto zaznaczyć, iż błędem jest stosowanie nagród materialnych w zamian za zjedzenie nielubianych produktów. Zachowanie takie zwrotnie przyczynia się do wzrostu niechęci dziecka wobec proponowanych w ten sposób posiłków. Stosowanie nagród w formie ulubionego smakołyku często jest nieskuteczne, ponieważ dzieci uczą się negocjować otrzymywanie nagród lub po prostu uzależniają się od nich. Może się również zdarzyć, iż w takich sytuacjach dziecko będzie odbierało spożywanie posiłku jako coś tak przykrego, że dostaje się wyróżnienie za jego skonsumowanie.

Bardziej skuteczną formą nagrody jest wzmocnienie w postaci pochwały, zadowolenia, uśmiechu, bądź wspólnej zabawy. Ponadto warto pamiętać, że człowiek bardzo szybko uczy się poprzez naśladowanie zachowań innych ludzi. Dlatego obserwując rodziców, którzy jedzą określony produkt, dziecko łatwiej skłoni się ku zjedzeniu tego samego co oni.

Praktyczne wskazówki:

  • Podczas posiłku warto zadbać o pozytywną atmosferę. Nie jest wskazane narzekanie, kiedy dziecko zjada niewielką ilość jedzenia.
  • Nowe pokarmy należy mieszać ze znanymi dziecku produktami.
  • Posiłki powinny być podawane w minimalnej ilości oraz o stałych porach.
  • Jedzenie można pozostawić w zasięgu wzroku dziecka, nie proponując bezpośrednio zjedzenia przygotowanego posiłku.
  • Dany pokarm warto podawać wielokrotnie. Z doniesień badaczy wynika, iż próbowanie no­wej żywności około 10- krotnie, powoduje jej akceptację.
  • Pomocne może okazać się samodzielne jedzenie, u mniejszych dzieci również rączkami.
  • W terapii ważna jest systematyczność oraz cierpliwość, a także umiejętność podjęcia zabawy jedzeniem, jako próba odcięcia się od sytuacji wywołującej lęk.

Konsekwencje na przyszłość. Czy z neofobii się wyrasta?

Neofobia żywieniowa zazwyczaj mija wraz z wiekiem. Jednak nie należy bagatelizować sygnałów świadczących o jej występowaniu. Jest to ważne zwłaszcza jeśli niechęć do nowości objawia się negatywnymi emocjami oraz znacząco upośledza codzienne funkcjonowanie dziecka i całej rodziny.

Warto podkreślić, że trudności w jedzeniu nie są winą rodziców. Rodzice często są krytykowani za błędne metody wychowawcze oraz zarzucani radami w stylu: „jak zgłodnieje to zje”, „przecież ty też nie wszystko lubisz”, „dzieci tak mają”. W dużej mierze problemy dotyczą nieprawidłowości w obszarze integracji sensorycznej, a więc dużej wrażliwości zmysłów na pewne właściwości jedzenia oraz dysfunkcji w obrębie ośrodkowego układu nerwowego.

Wczesne rozpoznanie problemu umożliwi zahamowanie rozwoju wtórnych trudności w postaci izolacji społecznej, niskiej samooceny czy niedoborów w składniki odżywcze, niezbędne dla prawidłowego rozwoju w okresie dorastania. Podobnie jak powszechna jest wiedza na temat buntu dwulatka, a większość opozycyjnych zachowań dziecka w tym okresie kojarzona jest z pojęciem negatywizmu dziecięcego. Tak samo znajoma powinna stać się umiejętność rozpoznawania zaburzeń w jedzeniu.

Bibliografia:
Bo-Kyung Park., Mi-Sook Cho.:Taste education reduces food neophobia and increases willingness to try novel foods in school children. Nutrition Research and Practice. 2016, 10(2), 221-228.
Jagielska G: Dziecko z zaburzeniami odżywiania w szkole i przedszkolu Informacje dla pedagogów i opiekunów. Ośrodek Rozwoju Edukacji, Warszawa 2010.
Kozioł-Kozakowska A., Piórecka B: Neofobia żywieniowa jej uwarunkowania  i konsekwencje zdrowotne. Standardy Medyczne. Pediatra, 2013, t.1, s. 1-6.
Kozioł-Kozakowska A.: Ocena występowania zależności między neofobią żywieniową a zachowaniami żywieniowymi dzieci w wieku przedszkolnym. Praca doktorska. Uniwersytet Jagielloński, Kraków 2011.
Tchurz M.: Bułka na obiad, śniadanie, kolację. Neofobia żywieniowa.: https://dziecisawazne.pl/bulka-obiad-sniadanie-kolacje-neofobia-zywieniowa/ (tekst napisany na podstawie artykułu Tchurz, M. (2017). Neofobia – zaniedbany problem.Food Forum, 3(19)/2017, 54-57)

Udostępnij:

Zanik miesiączki w zaburzeniach odżywiania.

miesiączka okres

Zaburzenia cyklu menstruacyjnego zdarzają się niemal każdej kobiecie w ciągu jej życia. Wydawałoby się, że skoro jest to zjawisko tak powszechne, nie należy się nim przesadnie przejmować. Zaburzenia te występują bardzo często w przebiegu anoreksji i wymieniane są jako jedno z kryteriów diagnostycznych. Z jakimi przyczynami i niebezpiecznymi konsekwencjami, mogą się wiązać?

TEKST EWA SKIMINA

Zazwyczaj łatwo jest nam połączyć wystąpienie zaburzeń cyklu menstruacyjnego (nieregularne miesiączki, pierwotny lub wtórny brak miesiączki) z jego przyczyną. Może to być stres, gwałtowny spadek masy ciała czy też intensywny trening fizyczny. Zaczynamy traktować ten objaw jako naturalną konsekwencję np. stosowania diety czy też uprawiania sportu i często lekceważymy go. „Przecież to nic takiego- ciągle się zdarza”. Takie słowa możemy usłyszeć od naszych mam czy koleżanek. Nie można jednak w nie wierzyć. Każda dolegliwość związana z nieregularnością cyklu menstruacyjnego powinna być konsultowana z lekarzem ze względu na ryzyko wystąpienia poważnych chorób.

Rodzaje zaburzeń cyklu menstruacyjnego

Na początek warto zapoznać się z podstawowymi typami zaburzeń miesiączkowania.

Są to:
pierwotny brak miesiączki (primary amenorrhea) – niewystąpienie menarche (pierwszej miesiączki) do 15 r.ż.,
wtórny brak miesiączki (secondary amenorrhea) – brak miesiączki przez co najmniej 3 kolejne miesiące,
– oligomenorrhea – cykle menstruacyjne dłuższe niż 35 dni,
– hypomenorrhea – skąpe krwawienie menstruacyjne,
 hypermenorrhea – nadmierne krwawienie menstruacyjne.

Najczęstsze zaburzenia miesiączki związane ze stosowaniem diety, to wydłużone cykle menstruacyjne oraz brak miesiączki.

Jak to się dzieje, że dieta odchudzająca wpływa na cykl menstruacyjny?

Występowanie cyklu miesiączkowego jest uzależnione od hormonów i sterowane przez układ podwzgórze-przysadka-jajnik. To właśnie dysfunkcja tej osi odpowiada za nieregularność cykli menstruacyjnych u kobiet odchudzających się. Jest to związane z zahamowaniem pulsacyjnego uwalniania gonadoliberyny (GnRH). Pobudza ona wydzielanie gonadotropin regulujących działanie układu rozrodczego (hormonu folikulotropowego, hormonu luteinizującego oraz estradiolu). To adaptacyjna odpowiedź organizmu na ograniczenie energii dostarczanej mu przez odżywianie. Przykładem diety, która to powoduje, może być dieta uboga w tłuszcz i węglowodany, niedobór kalorii, a także wapnia, witamin z grupy B, żelaza i cynku.

Mówiąc prościej, jeśli dostarczamy organizmowi za mało energii, on zaczyna ją oszczędzać. Oszczędzanie polega na redukcji wydatkowania energii na procesy termoregulacji, wzrostu czy rozmnażania. Jest to potrzebne, by podtrzymać inne funkcje organizmu, jak bicie serca, oddychanie. Czynniki, które dodatkowo potęgują dysproporcję między zasobami energetycznymi a ich wydatkowaniem, to: niska masa ciała, stres i intensywne ćwiczenia fizyczne.

Z czym może wiązać się zanik lub nieregularność miesiączki?

Przede wszystkim są one nierozerwalnie związane z poziomem gęstości mineralnej kości. Powodują jej zmniejszenie, co może skutkować zwiększonym ryzykiem osteoporozy i złamań zmęczeniowych kości. Jest to szczególnie niebezpieczne w okresie dorastania. Krytycznym dla wzrostu masy kostnej, gdyż grozi 2-3 – krotnym zwiększeniem ryzyka złamań na całe życie.

Niebezpieczne są również konsekwencje związane z samym hipogonadyzmem (czyli dysfunkcją gonad), wiążącym się z obkurczeniem macicy i jajników oraz bezpłodnością (która może być trwała). Niski poziom estrogenu powoduje upośledzenie metabolizmu tlenu w mięśniach, podwyższenie „złego” cholesterolu LDL, a także suchość pochwy.

Warto mieć na uwadze fakt, że nie wszystkie z możliwych konsekwencji zaburzeń cyklu menstruacyjnego są w pełni odwracalne, a leczenie mające na celu normalizację cykli miesięcznych może trwać nawet kilka lat.

Czy nadal uważasz, że nie trzeba się przejmować utratą miesiączki?


Źródła:
1. N.H. Golden, J.L. Carlson: The Pathophysiology of Amenorrhea in the Adolescent; Annals of the New York Academy of Sciences, 2008, nr 1135, s. 163-178
2. M. Jurczyk, A. Borawska: Ocena wpływu wysiłku fizycznego na zaburzenia cyklu menstruacyjnego u sportsmenek i pozostałych kobiet; Ginekologia Praktyczna, 2010, nr 1, s. 20-22
3. A. Nattiv, A.B. Loucks, M.M. Manore, Ch.F. Sanborn, J. Sundgot-Borgen, M.P. Warren: American College of Sports Medicine position stand. The Female Athlete Triad; Medicine & Science in Sports & Exercise, 2007, nr 39(10), s. 1867-1882
4. J. Sundgot-Borgen, M.K. Torstveit: The Female Athlete Triad- The role of nutrition; Sportmedizin und Sporttraumatologie, 2003, nr 51(1), s. 47-52

 


Udostępnij:

Po co nam te emocje?

emocje zaburzenia odżywiania

Emocje to naturalne odczucia, które są z nami na co dzień. Pojawiają się w każdej sytuacji, gdziekolwiek i z kimkolwiek jesteśmy. Odpowiadają na to, co dzieje się w nas i najbliższym otoczeniu. Informują, że na czymś nam zależy, ostrzegają przed niebezpieczeństwem, pokazują, że coś nas zabolało. Są nieodłącznym elementem naszego życia, niezbędnym do tego, by poznawać świat i doświadczać to, co się dzieje.

TEKST AGNIESZKA LATUS

Mimo tak wielu funkcji, które spełniają, emocje mogą być źródłem wielu problemów. Konkretniej to jak je odbieramy. Coraz częściej trudności w tym obszarze dotyczą młodych ludzi. W większości przypadków, kiedy do drzwi gabinetu psychodietetycznego wchodzi nastolatek słyszę “ciągle próbuje i nie mogę schudnąć, potrzebuje więcej motywacji”. Czy osoba, która poszukuje różnych diet i podejmuje wielokrotne próby odchudzania może nie mieć motywacji?

Odpowiedź brzmi – nie. W czym więc problem? W emocjach.

Otoczenie i sposób wychowania preferowany przez większość społeczeństwa utrudnia nam akceptację tego, co dzieje się w nas. Dostajemy komunikat: “Ok, możesz się cieszyć, ale tak nie za bardzo, bo ludzie zazdrośni są.” “Nie ma czym się smucić. Ona nie była tego warta.” “Pamiętaj, nie pokazuj przed ludźmi, że jest Ci źle. Mogą to wykorzystać i Cię zranić.” “Płacz jest dla słabych, Ty musisz być silna.”.

Brzmi znajomo?

Niektóre z tych tekstów, słyszałaś/łeś pewnie nie raz. Przecież musimy być super. Szczególnie dzisiaj, kiedy trzeba się czymś wyróżnić, wykazać. Musimy pokazać, że sobie radzimy, bo inaczej zginiemy w tłumie przeciętniaków. A nie o to chodzi. Trzeba być wyjątkowym, idealnym. W świecie fast – foodowego społeczeństwa, w którym wszystko jest szybko, na już – nie możemy pokazać, że sobie nie radzimy. Przecież na każdym kroku jesteśmy oceniani, sprawdzani.

“Jak nie będę miała płaskiego brzucha, to nie znajdę fajnego faceta”. “Jak nie będę wystarczająco męski, żadna dziewczyna się na mnie nie spojrzy”. “Muszę się wyróżniać z tłumu, bo nikt nie będzie mnie lubił.”

I tak topimy się w morzu oczekiwań, check-listów – gubiąc się w tym, jacy naprawdę chcemy być, a czego chcą od nas inni. Co z emocjami? Wypieramy je. Bo tak łatwiej, szybciej, lepiej. Nie muszę się konfrontować z tym, co dla mnie niewygodne. Mogę to po prostu zagłuszyć.

Jak? Impreza ze znajomymi, koncert w tłumie. Do tego alkohol, narkotyki lub jedzenie w samotności – recepty na całe zło. Dlaczego tak je lubisz? Bo są szybkie, łatwe, dostępne i pomagają – przynajmniej na chwilę. Bo po co myśleć, co będę czuć potem? Ważne jest tu i teraz. I tak wplątujesz się w błędne koło myślenia, w którym Twoja ulubiona używka jest jednocześnie rozwiązaniem, jak też źródłem problemu.

Jak można z tego wyjść?

  1. Zacznij od początku.

    Zatrzymaj się i otwórz na swoje odczucia. Nie zawsze jest to przyjemne, łatwe i fajne. Emocje jednak mijają. Są chwilowe. Pozwól im być.

  2. Możesz sobie pomyśleć: “Przecież nie czuje nic konkretnego. Po prostu mi się nudzi. Potrzebuje wrażeń. Nie wiem dlaczego, ale jestem głodna/y. Mam ostatnio jakiś większy apetyt.”

    Emocje są. Czasem nie mamy do nich dostępu. W końcu bardzo się staraliśmy, by nie mieć. Dlatego potrzeba czasu, by się na nie odblokować.

  3. Czasem też przydatny może być ktoś, kto z dystansem spojrzy na naszą sytuację.

    Pokaże inną perspektywę, by łatwiej było dostrzec, co tak naprawdę dzieje się w nas. Jeśli więc emocje w Twoim przypadku są związane z nadmiernym jedzeniem lub nie jedzeniem – psychodietetyk to odpowiednia osoba dla Ciebie.

    Może pomóc Ci zrozumieć, że Twoją trudnością nie jest brak motywacji, czy sam fakt, że się przejadasz. Pokaże Ci, że problem często ma początek w emocjach, których w sobie nie akceptujesz. Poszuka z Tobą sposobów na to, jak w konstruktywny i bezpieczny sposób dla Ciebie i innych sobie z nimi radzić.

    Akceptacja emocji pozwala otworzyć się na nie. Wyrzucić je, mówić o nich, wiedzieć skąd się biorą – by w dalszej perspektywie móc je zmienić lub po prostu pobyć z nimi. Często to lęk przed konfrontacją z emocjami sprawia, że robimy wszystko, by ich nie czuć. Kiedy przestajemy odczuwać strach może okazać się, że nie musimy nic z nimi robić. Możemy po prostu być i poczekać aż miną.

I jak w tym w tym bałaganie masz się odnaleźć? Ty jako młody człowiek, który ciągle szuka, nie wie, doświadcza. Młodość to piękny czas i szansa na zrozumienie siebie. To czas nawiązywania ciekawych znajomości, uczenia się od innych, poznawania świata i tego, co masz w środku. A często jest to związane z tym, że próbujesz dopasować się do schematu.

Wyrzucasz z siebie niewygodne emocje, bo nie powinieneś/powinnaś, nie wypada. A gdyby tak zatrzymać się na chwilę i przyznać, że potrzebuję od życia czegoś więcej? Chcę nie tylko atrakcyjnie wyglądać, ale też nawiązywać zdrowe dla mnie relacje? Być zadowolonym z siebie i tego jak wygląda moje życie? Decyzja należy do Ciebie. To Ty wybierasz.


Udostępnij:

Terapia psychodynamiczna a zaburzenia odżywiania.

Choć istnieje wiele metod terapii, które można z powodzeniem stosować w leczeniu zaburzeń odżywiania, zazwyczaj szpitale i różne ośrodki proponują którąś z następujących: poznawczo-behawioralną, systemową i psychodynamiczną. Pierwsze dwie już omówiliśmy, dlatego dziś na warsztat weźmiemy tę ostatnią. Jak przebiega, jaka jest jej skuteczność i jakie stoją za nią idee?

TEKST ALEKSANDRA FRYDRYSIAK

Jak rozumiana jest anoreksja?

W nurcie psychodynamicznym wierzy się, że zaabsorbowanie masą ciała i jedzeniem może być przejawem podstawowych zaburzeń w koncepcji Ja chorych. Anoreksji przypisuje się leżące u jej podłoża poczucie bezwartościowości, bezsilności i nieskuteczności. Może to być wynik zaburzonej relacji między matką a niemowlęciem, które wychowuje ona zgodnie z własnymi potrzebami, a nie dziecka. Anoreksja stanowi później próbę zyskania podziwu i potwierdzenia własnej wartości.

Poprzez objawy próbuje uzyskać status kogoś wyjątkowego, umocnić swoje prawdziwe „Ja” i jednocześnie porzucić to fałszywe, kształtowane przez oczekiwania rodziców. Stanowi to także obronę przed własnymi potrzebami, które są widziane jako chciwość i pożądanie oraz próbę radzenia sobie z niechcianymi emocjami poprzez przerzucenie ich na innych. Jest to również widziane jako rozpaczliwe wołanie o pomoc i prośba o zwrócenie uwagi rodziców, którzy pozostają zaabsorbowani sobą.

Relacja z rodzicami

Innym często zauważanym schematem jest relacja anorektycznej córki z ojcem, który okazuje ciepło i troskę w sposób powierzchowny. Zazwyczaj odmawia ich w momentach, kiedy rzeczywiście są córce potrzebne. Można także zauważyć, że oboje rodzice przeżywający problemy we własnej relacji, szukają wsparcia emocjonalnego u własnego dziecka. Traktują córkę jako obiekt, którego można użyć do odzwierciedlenia i potwierdzenia własnej wartości, jednocześnie odmawiając jej poczucia autonomii.

Rola objawów

Dziecko staje się pozbawione nadziei, że ktoś może być na tyle bezinteresowny, by porzucić zaabsorbowanie własnymi potrzebami, zaspokoić jego potrzebę ukojenia i potwierdzenia. Poprzez objawy próbuje uzyskać status kogoś wyjątkowego, umocnić swoje prawdziwe „Ja” i jednocześnie porzucić to fałszywe, kształtowane przez oczekiwania rodziców. Stanowi to także obronę przed własnymi potrzebami, które są widziane jako chciwość i pożądanie. A także próbę radzenia sobie z niechcianymi emocjami poprzez przerzucenie ich na innych. Jest to również widziane jako rozpaczliwe wołanie o pomoc i prośba o zwrócenie uwagi rodziców, którzy pozostają zaabsorbowani sobą.

Jak rozumiana jest bulimia?

W przypadku bulimii uważa się, że przyjmowanie jedzenia stanowi wyraz pragnienia zespolenia z matką. Późniejsze pozbywanie się go z organizmu to próba oddzielenia się od niej i zyskania autonomii. W rodzinach bulimicznych można także dostrzec wzorzec, według którego rodzice projektują niepożądane cechy na dziecko, niejako „magazynując” w nim wszystko, co uważane jest przez nich za złe.

Dwutorowe leczenie

Leczenie zaburzeń odżywiania z użyciem tego paradygmatu polega na działaniu dwutorowym, tj. łączeniu długotrwałej indywidualnej dynamicznej terapii z innymi terapiami lub metodami mającymi sprawić, że pacjentka zacznie jeść i przybierać na wadze. Psychoterapia dynamiczna skupia się głównie na rozwiązaniu problemu podstawowych zaburzeń Ja. Może trwać wiele lat i być okupiona znacznym wysiłkiem. W trakcie jej trwania mogą być zalecane także okresy hospitalizacji. Dobra jest więc dla osób, które uważają, że ich zaburzenia są przejawem głębszych problemów i nie chcą skupiać swojego leczenia wyłącznie na obserwowalnych objawach, tak jak to się dzieje, np. w przypadku terapii behawioralnej.

Dobre uzupełnienie

Terapia psychodynamiczna stanowi dobre uzupełnienie innych metod – kiedy inne systemy skupiają się na krótkoterminowym przyniesieniu szybkiej ulgi. Terapia natomiast powoli oddziałuje na głębokie, nierozwiązane problemy z własną tożsamością, potrzebami czy relacjami z innymi, które mogą leżeć u podłoża zaburzenia odżywiania lub wpływać na jego nawracanie. Część pacjentek bulimicznych może cierpieć dodatkowo na zaburzenia osobowości z pogranicza i w tym wypadku odniesie znaczną korzyść z tej formy długoterminowej terapii.

Skuteczność leczenia

Jeśli chodzi o skuteczność leczenia psychodynamicznego, doniesienia z badań wciąż są skąpe w dziedzinie zaburzeń odżywiania, przez co nie można wyciągnąć jednoznacznych wniosków. Ponieważ oddziaływania terapeutyczne w psychoterapii psychodynamicznej nie skupiają się wyłącznie na „tu i teraz”, można przewidywać, że najlepiej zadziała u ludzi, u których zaburzenia jedzenia wynikają z trudnej przeszłości wymagającej przepracowania, np. w przypadku kobiet, u których zaburzenie jest skutkiem molestowania w dzieciństwie.

Terapia może pomóc w zniesieniu objawów poprzez oddziaływanie na leżące u ich podłoża problemy. Dlatego zalecana jest raczej osobom, które mimo objawów nie są w stanie zagrożenia życia i są w stanie zaangażować się w tak długofalową terapię. Jednak Fairburn i in. donoszą że krótkoterminowa terapia psychodynamiczna jest równie efektywna, co terapia poznawczo-behawioralna w leczeniu specyficznych symptomów bulimicznych, jak np. wywoływanie wymiotów. Na potwierdzenie tych wniosków wymagane są jednak badania skupiające się na długoterminowych oddziaływaniach.

Terapia psychodynamiczna stanowi dobre uzupełnienie innych metod – kiedy inne systemy skupiają się na krótkoterminowym przyniesieniu szybkiej ulgi, ona powoli oddziałuje na głębokie, nierozwiązane problemy z własną tożsamością, potrzebami czy relacjami z innymi, które mogą leżeć u podłoża zaburzenia odżywiania lub wpływać na jego nawracanie.

Kiedy nie pomaga?

Terapia będzie mniej skuteczna u osób, których zaburzenia wynikają z patologicznego funkcjonowania całego systemu rodzinnego. Tutaj lepiej sprawdzi się paradygmat systemowy. Także u chorych, którzy potrzebują szybkiego zniesienia przykrych objawów, by móc pracować nad leżącymi u ich podłoża mechanizmami, lepsze będą metody behawioralne. Niektórzy chorzy na zaburzenia odżywiania potrzebują interpersonalnego „wstrząśnięcia” i relacji pełnej dramatyzmu, która zaowocuje czymś nowym w ich życiu. Tacy pacjenci mogą się poczuć zawiedzeni, korzystając z „czystej” psychoterapii psychodynamicznej. W tej terapii terapeuta jest jedynie uproszczonym lustrem dla pacjenta i nie wnosi nowego materiału na sesje, a relacja choć silna, jest mocno analityczna i ma jasne granice.

Jaki jest terapeuta psychodynamiczny?

Terapeuta psychodynamiczny unika zbyt częstych interpretacji i dawania rad, a duża część sesji skupia się na empatycznym i uważnym słuchaniu tego, co pacjent ma do przekazania. Pełni on bardziej rolę obserwatora niż dyrektywnego przewodnika. Dla niektórych może być frustrujące. Pocieszające jest to, że dobry terapeuta nawet w ramach teorii potrafi zachować elastyczność i dostosować się do indywidualnych pacjentów i ich potrzeb.

Należy pamiętać, że każda terapia jest lepsza niż jej brak. Nawet jeśli leczenie psychologiczne nie doprowadzi do wyleczenia za pierwszym podejściem, często pozwala polepszyć jakość życia i zmniejszyć objawy. Żadne badania dotyczące skuteczności nie są w stanie powiedzieć, czy dany typ terapii sprawdzi się akurat u nas. Każdy z nas jest wielką indywidualnością i każdy musi przejść ciężką drogę prób i błędów, by uzyskać zamierzony efekt.


Źródła:
1. Ogden, J. (2011). Psychologia odżywiania się. Od zdrowych do zaburzonych zachowań żywieniowych. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
2. Gabbard, G. (2015). Psychiatria psychodynamiczna w praktyce klinicznej. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
3. Johnson, C. (Ed.). (1991). Psychodynamic treatment of anorexia nervosa and bulimia. Guilford Press.
4. Leichsenring, F., Hiller, W., Weissberg, M., & Leibing, E. (2006). Cognitive-behavioral therapy and psychodynamic psychotherapy: techniques, efficacy, and indications. American Journal of Psychotherapy60(3), 233.
5. Bachar, E., Latzer, Y., Kreitler, S., & Berry, E. M. (1999). Empirical comparison of two psychological therapies: Self psychology and cognitive orientation in the treatment of anorexia and bulimia. The Journal of psychotherapy practice and research8(2), 115.

Udostępnij:

[DIETETYK RADZI] Jak zjeść 10 porcji warzyw i owoców dziennie?

dieta

Dotychczas zjedzenie 5 porcji warzyw i owoców dziennie wydawało się dla Ciebie wyzwaniem nie do pokonania? Okazuje się, że by żyć długo i zdrowo powinno się jeść nie 5 a 10! takich porcji. To właśnie nowa, optymalna dla Ciebie i Twojego organizmu norma. Dietetyk radzi, jak to zrobić.

TEKST RENATA KUSIŃSKA- SITARZ

Choć powszechnie wiadomo, że owoce i warzywa to bogate źródło witamin, składników mineralnych i błonnika (czyli samo zdrowie!), to wciąż spożywamy ich za mało. Za minimalne dzienne spożycie warzyw i owoców uznaje się 5 porcji (czyli około 400 – 500 g), z czego większość powinny stanowić warzywa. Jeśli jednak zależy nam na długim życiu w dobrej formie, to ilość spożywanych warzyw i owoców powinniśmy zwiększyć do 10 porcji (ok. 800 – 1000 g) dziennie. Do takich wniosków doszli naukowcy z Imperial College London. Brytyjczycy przeanalizowali dane z aż 95 badań dotyczących nawyków żywieniowych, w których udział wzięło w sumie 2 mln osób z różnych części świata. Z przeprowadzonych badań wynika, że zwiększenie ilości warzyw i owoców do 10 porcji dziennie, mogłoby zapobiec 7,8 mln przedwczesnych zgonów rocznie. Analiza dostarcza informacji nie tylko o ilości warzyw i owoców, ale także o tym, które z nich wydają się być najbardziej korzystne dla naszego zdrowia. Na przykład, niższe ryzyko rozwoju raka było związane z jedzeniem warzyw zielonych (np. szpinak, zielona fasolka), żółtych (np. papryka, marchew) i warzyw kapustnych (np. kalafior, kapusta, brokuły). Z kolei spożywanie jabłek, gruszek, cytrusów, zielonych warzyw liściastych i warzyw kapustnych, zmniejszało ryzyko rozwoju chorób serca i udarów mózgu.

Kolejnym wnioskiem płynącym z badania, jest to, że lepiej jeść małe ilości warzyw i owoców, niż nie jeść ich wcale. Z analizy wynika, że w porównaniu z osobami, które nie jedzą warzyw i owoców nawet 200 g tych produktów w codziennej diecie zmniejsza ryzyko chorób serca o 16%, ryzyko udaru o 18%, chorób układu sercowo-naczyniowego o 13%, a raka o 4%. Warto zaznaczyć, że im więcej warzyw i owoców w diecie, tym niższe ryzyko wystąpienia powyższych chorób.

W takim razie, ile i jakie warzywa i owoce powinny znaleźć się w naszej codziennej diecie?

Według Piramidy Zdrowego Żywienia, warzywa i owoce powinno spożywać się jak najczęściej i w jak największej ilości. Powinny one stanowić przynajmniej połowę naszego dziennego pożywienia. Warto też zwrócić uwagę na proporcje – ¾ powinny stanowić warzywa a ¼ owoce. Wynika z tego, że na 10 porcji warzyw i owoców składają się 2,5 porcje owoców oraz 7,5 porcji warzyw.  Ważna jest także różnorodność spożywanych produktów – im większa, tym więcej witamin i składników mineralnych dostarczamy do naszego organizmu. Większą część warzyw powinny stanowić warzywa surowe (nie poddane obróbce termicznej). Owoce również należy spożywać w postaci surowej, rzadziej w postaci owoców suszonych, czy soków.

1 porcja warzyw i owoców to 80 – 100 g części jadalnych (bez ogryzka, pestek itp.). Poniżej kilka przykładów:

1 porcja warzyw = 1 pomidor, 1 cebula, 1 marchew; 1 szklanka szpinaku, sałaty, kalafiora; ½ szklanki groszku, dyni, selera,

1 porcja owoców = 1 gruszka, 1 banan, 1 jabłko; 2 mandarynki, śliwki, morele; ½ szklanki jagód, truskawek, winogron

Skoro większość Polaków nie zjada codziennie nawet minimalnej (400-500g) ilości warzyw i owoców, to warto zastanowić się, jak teorię zamienić na praktykę i bez trudu zjadać codziennie 10 porcji warzyw i owoców. Oto kilka praktycznych wskazówek:

  1. Dodaj warzywa i owoce do codziennej listy zakupów i dopilnuj, żeby zawsze były pod ręką.
  2.  Zwracaj uwagę na to, żeby warzywa i/lub owoce pojawiały się w każdym posiłku.
  3.  Nie bój się sałatek i surówek.
  4.  Do pracy/szkoły zabieraj ze sobą warzywa i owoce i postaraj się by były podstawą Twoich II śniadań i podwieczorków.
  5.  Dodawaj warzywa do każdej kanapki.
  6.  Warzywa i owoce traktuj jak zdrowe przekąski i podjadaj je zamiast czipsów, popcornu.
  7.  Od czasu do czasu przygotuj sobie koktajl warzywno-owocowy lub zupę-krem.
  8.  Pamiętaj, że warzywa i owoce możesz wykorzystywać na różne sposoby – robić z nich ciasta, domowe frytki itp.

RENATA KUSIŃSKA- SITARZ– dietetyk kliniczny, specjalista leczenia zaburzeń odżywiania na codzień związana z Ogólnopolskim Centrum Zaburzeń odzywiania oraz Centrum Zdrowia Mama i Ja. Członek Polskiego Stowarzyszenia Dietetyków.


Udostępnij:

Jak nawiązać relacje intymne gdy choruje się na zaburzenia odżywiania?

Zaburzenia odżywiania to podstępni przyjaciele, którzy ukryci pod nazwą anoreksji, bulimii czy kompulsywnego objadania się potrafią komplikować codzienne życie. Zaburzają racjonalne spostrzeganie siebie i własnego ciała, utrudniają prawidłowe odżywianie się oraz komplikują relacje z innymi ludźmi. Czasami jednak udaje się je okiełznać  i stworzyć związek z kimś, komu zależy na osobie, a nie na chorobie. Jak to pogodzić? Jak nawiązać relacje intymne gdy choruje się na zaburzenia odżywiania?

TEKST: AGNIESZKA GUT

Uwiązana w związku

Pojęcie „związku” potocznie ma bardzo różne znaczenia. Tworzymy różne związki: w szkole, na studiach, w pracy. Można także stworzyć specyficzny rodzaj związku, który jest oparty na relacji z drugą osobą. Bycie w relacji jest najlepszym lekiem na samotność, gdyż pozwala w trudnych chwilach doznać poczucia bezpieczeństwa, zaufania i oparcia. Będąc w relacji z drugą osobą jesteśmy zaangażowani w jej myśli, uczucia i emocje. W trudnych chwilach pojawia się wówczas „zielone światło”, ponieważ można wtedy wykonać „telefon do przyjaciela” lub poprosić o „koło ratunkowe”.

Osoba cierpiąca na zaburzenia odżywiania lub posiadająca doświadczenie choroby w przeszłości ma utrudnione zadanie w nawiązaniu relacji, ponieważ musi oderwać się od wiążących, wręcz przywiązujących ją myśli i skupić się na drugiej osobie.

Jednak bardzo trudno jest stworzyć związek, kiedy osoba jest jednocześnie związana z chorobą lub z przeszłością choroby. Osoba cierpiąca na zaburzenia odżywiania lub posiadająca doświadczenie choroby w przeszłości ma utrudnione zadanie w nawiązaniu relacji, ponieważ musi oderwać się od wiążących, wręcz przywiązujących ją myśli i skupić się na drugiej osobie. Tworzy w ten sposób „podwójny związek” – z osobą i z chorobą. Związek, który stanowi bardzo trudne wyzwanie, ponieważ wiąże się z wyborem pomiędzy bardzo cennymi wartościami w życiu każdego człowieka: samotnością lub przynależnością.

Tyrania wyboru

Niepozorna sytuacja randki już stawia przed osobą cierpiąca na zaburzenia odżywiania potężne wyzwanie jakim jest jedzenie. Większość spotkań o charakterze społecznym chcąc nie chcąc wiąże się z jedzeniem. Biznesowe spotkanie przy kawie, świętowanie urodzin przyjaciółki przy domowym torcie, wspólne oglądanie meczu ze znajomymi przy pizzy. Również udana randka bardzo często wiąże się z romantyczną kolacją, dobrym jedzeniem i miłą atmosferą. Wszystkie te wydarzenia oscylują w obrębie jedzenia. W myślach osoby chorej pojawiają się uporczywe myśli związane z wyborem: walki lub ucieczki. Kłębiące się w głowie myśli nie dają spokoju, zagęszczają się w umyśle i walczą o decydujący głos. Pojawia się wówczas pytanie: „Co mam wybrać, randkę przy świecach i włoskim spaghetti czy samotny wieczór z lustrem w pokoju?”

Wybór ten dla większości ludzi najprawdopodobniej wydawałby się banalnie prosty. Niemniej jednak dla osoby z problemem dotyczącym odżywiania się jest to bardzo trudna decyzja. Jedzenie może stanowić dla niej wyzwanie, ponieważ przez tygodnie, miesiące, a może nawet i lata kojarzyło się z codzienną walką. Dlatego nawet jeśli problem jest już uśpiony i „przepracowany” to w dalszym ciągu włoskie spaghetti może stanowić walkę z samym sobą. Walkę, która wymaga dużo większej siły niż przebiegnięcie maratonu. Silne mięśnie i szybkie nogi nie wystarczą. W przypadku zaburzeń odżywiania potrzebna jest nie tylko siła i wytrwałość, ale przede wszystkim sympatia do samej siebie.

Samoakceptacja kluczem do wolności

Kiedy osoba z zaburzeniami odżywiania stopniowo zacznie akceptować siebie i swoje odbicie w lustrze równocześnie zaczyna zauważać zmieniającą się perspektywę dookoła. Nagle drzewa stają się bardziej zielone, ludzie są bardziej przyjaźni, a nawet jedzenie zaczyna smakować bez dominującej zazwyczaj przyprawy, jaką stanowiła dotychczas mieszanka wyrzutów sumienia. Pojawiające się po każdym posiłku dręczące myśli stopniowo gasną, a na ich miejsce pojawia się radość z obcowania z drugim człowiekiem przy stole. Wówczas symboliczne spaghetti staje się okazją do wspólnej rozmowy oraz pogłębienia relacji ze sobą i z innymi.

Samoakceptacja stanowi ważny drogowskaz na drodze zdrowienia i powrocie do codziennego życia. Życia, w którym wspólny posiłek nie jest już przerażającym dreszczowcem, ale reportażem pełnym kolorów, kształtów i smaków. W ten sposób każda nowa relacja będzie przyjemnym wyzwaniem, które być może zaowocuje dłuższą znajomością.


Udostępnij: