Często słyszymy o osobach, które wybrały dietę bezmięsną na drodze wyjścia ze swoich zaburzeń odżywiania. Empatia w stosunku do zwierząt, troska o środowisko i ekologię czy nawet aspekty zdrowotne to główne pobudki do wykluczenia z posiłków produktów odzwierzęcych. Czy jednak stosowanie tego typu diety w trakcie lub po chorobie, może zakłócić proces całkowitego powrotu do zdrowia?
TEKST: ANNA KARAŚ
Ludzie często myślą, że osoby z anoreksją nie jedzą zupełnie nic. To nieprawda. Problem tkwi w kaloryczności i kontroli spożywanego jedzenia. Często taka osoba odczuwa strach przed większością produktów, które w jej mniemaniu mogą powodować tycie. Podobnie w ortoreksji. Chora stwarza podział na żywność zdrową i toksyczną, której spożywanie, według niej, powoduje negatywne skutki.
W weganizmie owy podział na żywność dobrą i złą ma jeszcze ostrzejsze granice. Są one wzmocnione moralnymi wyrzutami sumienia. A ponadto poczuciem, że jedząc produkty odzwierzęce, robimy coś wbrew sobie i swojej świadomej decyzji. To może sprawiać, że kiedy zaraz po chorobie przechodzimy na dietę roślinną, nasz zaburzony, czarno-biały sposób patrzenia na żywność, ciągle pozostaje z nami. Zostaje wzmocniony i utrwalony.
Z pewnością nie należy zapominać o tym, że owoce i warzywa, mimo iż zdrowe, są niskokaloryczne. Posiłki wegetariańskie czy wegańskie, zwykle są ubogie w tłuszcz, który to często wywołuje paniczny strach u osób cierpiących na zaburzenia odżywiania. Dodatkowo jest nadmiernie ograniczany.
Wiemy dobrze, że organizm po przebytej chorobie potrzebuje dużej ilości energii, aby naprawić wyrządzone mu szkody. Osobie odżywiającej się w ten sposób, może się wydawać, że spożywa dużo większą ilość pokarmu i robi postępy. Niestety jej dzienny bilans energetyczny wciąć może być ujemny
Jedną z większych motywacji do wyjścia z choroby dla osób, które przez długi czas poddawały się żywieniowej restrykcji, jest odzyskanie swojej spontaniczności. Ciągła kontrola kalorii i strach przed przytyciem sprawia, że takie osoby chowają się w domach, gdy ich znajomi bez większych skrupułów wybierają się na pizzę czy grilla. Boją się, że będą zmuszone do zjedzenia czegoś, co znajduje się na ich czarnej liście.
Niestety, przechodząc na weganizm wciąż trzymamy w ryzach naszą spontaniczność. Ciągle nie możemy czuć się w pełni swobodnie na przyjęciu urodzinowym cioci, gdzie ciężko znaleźć coś bezmięsnego. Mimo wielu zamienników dla produktów odzwierzęcych, trzeba przyznać, że weganizm sam w sobie jest dietą restrykcyjną. W końcu wymaga on zrezygnowania z większości produktów, które jedliśmy od zawsze. Restrykcja i kontrola, wciąż więc pozostają razem z nami, trzymając się nas kurczowo i nie pozwalając zaznać nam chociaż odrobiny swobody.
Szukając w sieci informacji na temat owej diety, napotykamy w większości na filmiki przedstawiające szczupłe, wysportowane i atrakcyjne dziewczyny, które z wielką dumą i radością przedstawiają przed kamerą swój codzienny jadłospis. To sprawia, że zaczynamy wierzyć w to, że każda osoba na diecie wegańskiej jest idealnie szczupła i szczęśliwa, co oczywiście nie jest prawdą.
Należy też zauważyć, że dieta roślinna jest ostatnio bardzo modna. Wciąż powstają nowe restauracje , blogi, pozycje książkowe w księgarniach. Również na sklepowych półkach czekają już na nas produkty z napisem „odpowiedni dla wegan”. Można pokusić się o stwierdzenie, że wokół weganizmu panuje jakaś magiczna aura. To wszystko sprawia, że nasz wybór często zabarwiony jest chęcią bycia wyjątkowym i akceptowanym niekoniecznie jest w pełni świadomy.
Doktor Anna M. Bardone-Cone wraz ze współpracownikami postanowiła zbadać 160 kobiet, które kiedykolwiek były na diecie bezmięsnej. Wśród nich były osoby z historią zaburzeń odżywiania jak i takie, które z owym problemem nigdy nie miały do czynienia. Wyniki były zaskakujące.
Żadna z osób od zawsze zdrowych, nie była w swoim przejściu na wegetarianizm motywowana chęcią utraty czy utrzymania wagi. Aż połowa osób związanych z zaburzeniami odżywiania, zadeklarowało, że właśnie to było ich głównym powodem. Ponadto, aż 68,1 % kobiet przyznało zależność między ich wegetarianizmem a chorobą. Stwierdziły, że pomogło im to zrzucić wagę, nie przerywać błędnych nawyków i stanowiło kolejną drogę, aby wyeliminować kalorie i sprawować kontrolę.
Przy stosowaniu takiej diety, większość zachowań, które wcześniej budziły niepokój staje się wręcz powszechnie akceptowalne. Unikanie zjedzenia hamburgera, jest interpretowane przez innych jako niezgodne z czyimś światopoglądem i etyką, podczas gdy powodem może być zwyczajny strach przed przytyciem czy spożyciem czegoś „niezdrowego”.
Nie ulega więc wątpliwości, że osoby chore na zaburzenia odżywiania powinny solidnie przemyśleć taką decyzję i zastanowić się nad swoim zdrowiem psychicznym, które powinno być dla nich priorytetem. Do obowiązku psychologów, terapeutów i dietetyków należy więc dogłębna analiza prawdziwych motywów, którymi kieruje się osoba chora, zanim pozwolą oni na wykluczenie z jadłospisu określonych produktów.
Artykuł pochodzi z strony www.tuniechodzio.pl
Bądź na bieżąco i dołącz do newslettera!