Przyjaźń z osobą chorującą na anoreksję. [WYWIAD]

Moja przyjaciółka P. – wyjątkowo ładna i zgrabna dziewczyna. Ten fakt wśród nas, kobiet, budzi nie zawsze pozytywne emocje. Tak, mam na myśli zazdrość i to w najgorszej swojej postaci. Tą, która nie motywuje nas do zmian, a tylko dręczy na każdym kroku. Przyjaciółka, której obecność budziła we mnie zwykle bardzo negatywne odczucia. Szczególnie wówczas, gdy anoreksja zawładnęła moim życiem, a patrzenie w lustro raniło bardzo dotkliwie. Dziś w rozmowie z nią o naszej relacji, trudnościach, emocjach i rozwiązaniach.

ROZMAWIA: EMILIA

EMILIA: Nasza znajomość trwa już kilka lat. Pamiętasz, jak się poznałyśmy? JakA wtedy była nasza relacja?

P: Poznałyśmy się w pracy i od razu polubiłyśmy. Z czasem stałyśmy się nierozłączne. Pomagałyśmy sobie zarówno w sprawach służbowych, jak i prywatnych. Było między nami dużo różnic, ale uzupełniałyśmy się. Ja, należę do osób bardzo radosnych, wszędzie mnie pełno, Ty  wówczas bywałaś smutna, popadałaś w melancholię, ale tylko wtedy, gdy zostawałyśmy same. Mogę nawet powiedzieć, że momentami nie byłaś sobą.

EMILIA: Czy podejrzewałaś chorobę? Widziałaś oznaki anoreksji?

P: Początkowo wszyscy współpracownicy zakładali, że jesteś jedną z tych osób, której metabolizm działa po prostu jak szwajcarski zegarek. W związku z tym, że byłaś bardzo aktywna i dużo pracowałaś nikt nie spodziewał się, że ta chudość jest spowodowana czymś dużo gorszym. Przypominam sobie, że pierwszym symptomem, który dał mi do myślenia były Twoje opowieśc często zakończone stwierdzeniem – „To było za czasów, gdy byłam szczupła”. Myślałam wtedy – „A teraz wydaje Ci się, że jaka jesteś?”. Po pewnym czasie sprawa stała się jasna. Nasze wspólne śniadania w pracy, Ty głównie piłaś wodę. Na imprezie firmowej zjadłaś pół mandarynki, a na pikniku kromkę pieczonego chleba.

E: Co wtedy czułaś?

P: Najlepsze stwierdzenie, jakie przychodzi mi na myśl, to zdezorientowana. Jako kobieta wiem dobrze, czym są diety, również te polegające ma piciu samej wody przez cały dzień. Mnie się to zdarzyło, ale tylko raz i to przed studniówką, żeby sukienka się dobrze układała. Na początku myślałam, że to podobne kaprysy. Później bałam się każdego dnia, gdy będę musiała wmusić w Ciebie śniadanie i czasami również znosić krzyki i kłótnie.

E: Spotkałaś się wcześniej z tą chorobą? Jaka była Twoja wiedza na temat zaburzeń odżywiania?

P: Nie miałam wcześniej styczności z takimi zaburzeniami. Myślałam, że powodem zapadania na takie choroby jest próba bycia modelką lub upodobnienia się do niej. Teraz jest mi wstyd za takie podejście.

E: Jak próbowałaś pomóc?

P: Z perspektywy czasu wydaje mi się, że w najgorszy możliwy sposób – wmuszałam w Ciebie jedzenie i pilnowałam, żebyś nie wymiotowała. Napisałam też anonimową wiadomość do Twojej siostry. Obie te formy na niewiele się zdały. Niestety nie byłam przy Tobie gdy zaczęłaś leczenie, oddaliłyśmy się od siebie, obawiam się, że to ja zawiniłam.

E: Z jakimi emocjami się spotkałaś?

P: Niechęcią i irytacją. Nigdy nie był to niepokój, ale też miałam wrażenie, że nigdy do końca mi nie ufałaś. Nigdy nie porozmawiałyśmy o tym otwarcie, było to dla nas za trudne. Ja też skupiłam się tylko na nieporadnym gaszeniu pożarów. Wiedziałam natomiast, że Twój chłopak jest przy Tobie cały czas, może dlatego usunęłam się w cień.

E: Jak zmiany zauważyłaś w moim zachowaniu?

P: Mam bardzo wyraźny obraz tego, jak się zmieniłaś, ponieważ spotkałyśmy się niedawno po długiej przerwie. Byłyśmy na wspólnej kolacji i to takiej z deserem i bez wyjść do toalety, ucieszyło mnie to, choć nie miałam odwagi o tym wspomnieć. Nagle wróciłaś do tych wydarzeń sprzed kilku lat i zrozumiałam, że nie potrafiłam Ci pomóc.

E: Każde doświadczenie ma jakiś cel. Co dało Ci spotkanie z anoreksją?

P: Zrozumiałam, że osoba cierpiąca na zaburzenia odżywiania niesie na swoich barkach bardzo ciężki krzyż. Szczególnie wtedy, gdy ktoś z jej najbliższych odwróci się od niej. Ja doskonale wiem, że przyczyną tej sytuacji może być strach, niewiedza lub ta okropna chęć niemieszania się w nie swoje sprawy.

Artykuł oparty na prawdziwej historii.


Udostępnij:

Bądź na bieżąco i dołącz do newslettera!