Na czym polega psychoterapia?

psychoterapia

Jeśli zastanawiasz się nad podjęciem terapii, prawdopodobnie odczuwasz lęk lub masz jakieś obawy. To naturalne. Człowiek boi się tego, czego nie zna. Być może poniższe informacje pomogą Ci choć w małym stopniu przełamać pewne bariery.

 

Czym jest psychoterapia?

Psychoterapia jest sformalizowanym spotkaniem pomiędzy terapeutą, a osobą zgłaszającą się po pomoc. Osoba ta w zależności od nurtu psychoterapii nazywana jest pacjentem lub klientem. Sesja terapeutyczna ma zazwyczaj formę rozmowy, choć mogą w niej występować też inne elementy komunikacji, takie jak opowiadania, wiersze, różne wyrazy artystycznej ekspresji. Rola terapeuty jest uzależniona od nurtu w jakim pracuje. Niezależnie od tego, zawsze najwięcej mówisz Ty, a zadaniem psychoterapeuty, jest przede wszystkim słuchanie, zadawanie pytań i zachęcanie Cię do otwartego mówienia o Twoich sprawach.

Decyzja należy do Ciebie.

Decyzja o podjęciu psychoterapii należy do Ciebie. Nie może podjąć jej za Ciebie psycholog, nie powinni jej również podejmować Twoi bliscy. Swoboda wyboru w momencie podejmowania decyzji o pójściu na terapię jest konieczna dla jej skuteczności. Twoja motywacja do leczenia nie może wynikać także np. z chęci ugłaskania zaniepokojonej rodziny. Prawdopodobnie przeżywasz niepokój i wątpliwości, zastanawiając się nad skorzystaniem z psychoterapii. Być może myślisz, że coś z Tobą jest nie tak, że nie do końca siebie znasz i kontrolujesz. Trudno jest Ci się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Ten opór jest zupełnie naturalny. Perspektywa zajmowania się nieświadomością, czyli pragnieniami, przeżyciami i uczuciami, z których nie zdajemy sobie sprawy nie napawa optymizmem. Pozwól jednak sobie pomóc. Zrób pierwszy krok i podejmij decyzję. Pamiętaj, to TY musisz chcieć się leczyć.

Potrzebujesz wsparcia.

Nie ulega wątpliwości, że psychoterapia będzie da Ciebie trudnym przeżyciem. Warto więc, abyś mogła czy mógł liczyć na wsparcie bliskiej Ci osoby. Pamiętaj jednak, że nie wszystkie osoby z Twojego otoczenia będą popierać podjętą przez Ciebie decyzję. Możesz spotkać się z ignorowaniem bądź wyśmianiem Twojego problemu. Spróbuj się tym nie zrażać. Nie wstydź się psychoterapii. Jesteś chora, jesteś chory, a terapia jest po prostu lekarstwem.

Poszukiwania nie będą łatwe.

Zdaj sobie sprawę, że być może nie uda się od razu. Samo znalezienie specjalisty może okazać się bardzo trudne. Pamiętaj, że poszukiwanie pomocy to poniekąd część procesu terapeutycznego. Nie oczekuj, że Twoi bliscy wszystkim się zajmą oraz, że pierwszy znaleziony adres będzie tym właściwym. Niekoniecznie osoba, która pomogła komuś z podobnymi problemami, może pomóc Tobie. Leczenie musi opierać się na wzajemnej współpracy, do której niezbędne jest zbudowanie poczucia zaufania.
Psychoterapia jest wspólną pracą pacjenta i psychoterapeuty, często długą i trudną, dlatego warto wybrać do tej współpracy osobę jak najbardziej kompetentną. W Polsce nie istnieją regulacje prawne, które porządkowałyby rynek usług terapeutycznych, dlatego dobrze jest przyjrzeć się wybranemu przez nas terapeucie, opierając się m.in. na jego formalnych kompetencjach i naszym subiektywnym wrażeniu. Szukając kompetentnego psychoterapeuty warto zgłosić się bezpośrednio do instytucji prowadzących kursy psychoterapii, organizacji zrzeszających psychoterapeutów o różnych orientacjach teoretycznych lub do jednostek służby zdrowia, które otrzymały kontrakt na świadczenie usług psychoterapeutycznych. Najlepiej byłoby, gdyby terapeuta miał także doświadczenie w leczeniu zaburzeń odżywiania.
Musisz również zdawać sobie sprawę, że bardzo istotne jest Twoje wrażenie na temat terapeuty. Jeśli w czasie początkowych spotkań poczujesz, że trudno jest Ci pracować z daną osobą, spróbuj omówić to z terapeutą. Jeśli dojdziesz do wniosku, że opór przed psychoterapeutą jest zbyt duży, należy poszukać innej osoby, z którą poczujesz się bezpieczniej. Pamiętaj jednak o naturalnym lęku przed podjęciem leczenia. Długie poszukiwanie „właściwego” terapeuty może być rezultatem właśnie Twoich obaw, a nie wynikać z faktu, że trafiasz na nieodpowiednie osoby. Nie istnieje również reguła, że leczenie prywatne jest lepsze od leczenia na NFZ.

Sprawy techniczne.

Zrozum, że proces poznawania i zmiany siebie wymaga czasu, a na efekty trzeba czekać dosyć długo. Standardowo psychoterapia trwa od kilkunastu tygodni do kilku lat, a spotkania odbywają się zazwyczaj raz w tygodniu. Zasady współpracy ze specjalistą określane są jednak indywidualnie do każdego przypadku. W momencie podjęcia leczenia na NFZ, wizyty są bezpłatne, niestety okres oczekiwania na przyjęcie jest często bardzo długi. Decydując się na terapię w prywatnym gabinecie, należy liczyć się z kosztami od około 80 zł do nawet 150-200 zł za wizytę.

Nie ma schematu.

Pamiętaj, że nie istnieje jeden schemat przebiegu leczenia. Dobór metody, formy i trybu leczenia zależny jest od bardzo wielu czynników m.in. stanu somatycznego i psychicznego osoby chorej, przebiegu choroby, wieku pacjenta jak i preferencji oraz doświadczeń danego ośrodka, czy oddziału leczenia. Wśród specjalistów występuje także duża różnica poglądów związanych z wyborem rodzaju leczenia wynikająca m.in. z przyczyn ideologicznych. Należy zaznaczyć, że poszczególne tryby leczenia mają swoje zalety i ograniczenia. Decyzja o podjęciu konkretnej psychoterapii związana jest z wyborem jednej ze szkół psychoterapeutycznych m.in. psychodynamicznej, poznawczo-behawioralnej i humanistycznej oraz formy psychoterapii – psychoterapii indywidualnej, grupowej, rodzinnej lub terapii par. Należy wspomnieć także o innych technikach terapeutycznych, które pełnią funkcję wspomagającą w podstawowym programie leczenia, bądź są uznawane jako jeden z elementów np. psychoterapii grupowej. Są to m.in.: muzykoterapia, terapia tańcem i ruchem, techniki relaksacyjne, psychorysunek, arteterapia, kynoterapia, psychodrama. Którędy pójść? Nie otrzymasz jednoznacznej odpowiedzi. Zależy to m.in. od Twoich preferencji, dostępności danych metod leczenia w Twojej okolicy czy zasobności portfela, w przypadku leczenia prywatnego.

Sesje terapeutyczne.

Musisz zdać sobie sprawę, że psychoterapia ma swój własny przebieg. Pierwsze spotkanie z terapeutą polega na
konsultacjach poświęconych wstępnej diagnozie zgłaszanych prze Ciebie trudności oraz określeniu możliwości pracy nad nimi. W trakcie pierwszej wizyty (lub czasem kilku pierwszych wizyt) terapeuta może zawrzeć z Tobą tak zwany kontrakt terapeutyczny. Dotyczy on uzgodnionych przez terapeutę i Ciebie warunków prowadzenia terapii. Poprzez zawarcie kontraktu zadeklarujesz dążenie do ustalonej zmiany. Określona zostaje istota problemu, cel terapii, częstotliwość wizyt, czasem z góry decyduje się także o ilości sesji terapeutycznych, zasady umawiania i odwoływania wizyt, formy kontaktu z psychoterapeutą i warunki płatności za terapię.
Kolejne sesje terapeutyczne podejmowane są, by realizować określone cele terapii. Konieczne jest systematyczne podejmowanie sesji terapeutycznych. Tylko wówczas można konsekwentnie pracować nad danym problemem. Terapia kończy się podsumowaniem pracy terapeutycznej i oceną osiągniętych celów. Prawdopodobnie nastąpi także próba przygotowania Ciebie na radzenie sobie w sytuacji ryzyka powrotu trudności.

Specyfika psychoterapii.

Trzeba sobie uzmysłowić, że psychoterapia ma swoją specyfikę. Przede wszystkim musisz wiedzieć, że kontakt z psychoterapeutą powinien ograniczać się do wizyt w gabinecie. Niewskazane jest również leczenie osób znających się u tego samego terapeuty czy leczenie się u terapeuty, którego znasz prywatnie. Psychoterapeuta nie mówi nic o sobie, wypowiada się wyłącznie na Twój temat, co może być czasem dla Ciebie frustrujące. Wszystkie te kwestie nie wynikają z niechęci wobec nawiązywania prywatnych kontaktów, ale z kodeksu etycznego, którego przestrzeganie jest podstawą do prawidłowego przebiegu procesu leczenia.
Kolejną kwestią, na którą należy zwrócić uwagę jest fakt, że podczas psychoterapii powinna panować atmosfera bezpieczeństwa, zaufania i otwartości. Często będziesz opowiadać bardzo wiele osobistych rzeczy ze swojego życia, nie rzadko takich, o których nigdy nikomu się nie mówiło. Nie możesz się tego obawiać, ponieważ psychoterapeutów obowiązuje tajemnica zawodowa. Postaraj się nie ukrywać niczego, nie wstydzić się ani nie bać się negatywnej oceny. Zadaniem terapeuty nie jest ocena Twojej osoby, ale pomoc. Opieka specjalistyczna nie zmienia jednak faktu, że Twoja rola w powrocie do zdrowia jest bardzo duża, a leczenie wymaga współpracy i zaufania.

Nie będzie łatwo.

Warto, byś wiedział, wiedziała, że coś może nie dziać się według Twojego planu. Z czasem może nastąpić okres chwilowego pogorszenia nastroju, podczas którego przyjdzie pokusa zrezygnowania z terapii. Przygotuj się, że taka sytuacja może nastąpić i nie opuszczaj leczenia, myśląc, że trafiłaś, trafiłeś na niekompetentnego terapeutę. Warto ten okres przeczekać i mimo wszystko dalej pracować, a niedługo pojawią się zmiany na lepsze. Zdarza się też wręcz przeciwnie. Możesz poczuć podekscytowanie nowym doświadczeniem i atmosferą psychoterapii, nabrać energii, nawiązać kontakty z ludźmi, jak również może wydawać Ci się, że nastąpił pełny powrót do zdrowia i psychoterapia nie jest już potrzebna. Również wtedy nie rezygnuj z psychoterapii, gdyż jej celem jest długotrwała poprawa Twojego zdrowia, a nie tylko chwilowe polepszenie nastroju.

Masz wątpliwości? Zapytaj!

Pamiętaj, że o wszystkich swoich wątpliwościach możesz powiedzieć Twojemu psychoterapeucie. Jeśli przebieg terapii, jej forma, czy Twoje samopoczucie nasuwa jakieś pytania, nie obawiaj się wypowiedzieć ich na głos. Taka jest praca terapeutów i nie ma w tym nic niewłaściwego, że chcesz wiedzieć więcej czy po prostu zrozumieć pewne sytuacje.

Cierpliwość jest bardzo ważna.

Zdaj sobie sprawę, że w procesie powrotu do zdrowia potrzeba będzie bardzo dużo cierpliwości. Leczenie zaburzeń odżywiania trwa zazwyczaj dosyć długo i nie istnieje niestety magiczne lekarstwo, które zmieni wszystko z dnia na dzień. Prawdopodobnie pojawią się też upadki, chwile zwątpień i załamania. Nie możesz wówczas zrezygnować z terapii, a dzięki wytrwałości uda Ci się na pewno przezwyciężyć trudności.


Udostępnij:

Po co nam te emocje?

emocje zaburzenia odżywiania

Emocje to naturalne odczucia, które są z nami na co dzień. Pojawiają się w każdej sytuacji, gdziekolwiek i z kimkolwiek jesteśmy. Odpowiadają na to, co dzieje się w nas i najbliższym otoczeniu. Informują, że na czymś nam zależy, ostrzegają przed niebezpieczeństwem, pokazują, że coś nas zabolało. Są nieodłącznym elementem naszego życia, niezbędnym do tego, by poznawać świat i doświadczać to, co się dzieje.

TEKST AGNIESZKA LATUS

Mimo tak wielu funkcji, które spełniają, emocje mogą być źródłem wielu problemów. Konkretniej to jak je odbieramy. Coraz częściej trudności w tym obszarze dotyczą młodych ludzi. W większości przypadków, kiedy do drzwi gabinetu psychodietetycznego wchodzi nastolatek słyszę “ciągle próbuje i nie mogę schudnąć, potrzebuje więcej motywacji”. Czy osoba, która poszukuje różnych diet i podejmuje wielokrotne próby odchudzania może nie mieć motywacji?

Odpowiedź brzmi – nie. W czym więc problem? W emocjach.

Otoczenie i sposób wychowania preferowany przez większość społeczeństwa utrudnia nam akceptację tego, co dzieje się w nas. Dostajemy komunikat: “Ok, możesz się cieszyć, ale tak nie za bardzo, bo ludzie zazdrośni są.” “Nie ma czym się smucić. Ona nie była tego warta.” “Pamiętaj, nie pokazuj przed ludźmi, że jest Ci źle. Mogą to wykorzystać i Cię zranić.” “Płacz jest dla słabych, Ty musisz być silna.”.

Brzmi znajomo?

Niektóre z tych tekstów, słyszałaś/łeś pewnie nie raz. Przecież musimy być super. Szczególnie dzisiaj, kiedy trzeba się czymś wyróżnić, wykazać. Musimy pokazać, że sobie radzimy, bo inaczej zginiemy w tłumie przeciętniaków. A nie o to chodzi. Trzeba być wyjątkowym, idealnym. W świecie fast – foodowego społeczeństwa, w którym wszystko jest szybko, na już – nie możemy pokazać, że sobie nie radzimy. Przecież na każdym kroku jesteśmy oceniani, sprawdzani.

“Jak nie będę miała płaskiego brzucha, to nie znajdę fajnego faceta”. “Jak nie będę wystarczająco męski, żadna dziewczyna się na mnie nie spojrzy”. “Muszę się wyróżniać z tłumu, bo nikt nie będzie mnie lubił.”

I tak topimy się w morzu oczekiwań, check-listów – gubiąc się w tym, jacy naprawdę chcemy być, a czego chcą od nas inni. Co z emocjami? Wypieramy je. Bo tak łatwiej, szybciej, lepiej. Nie muszę się konfrontować z tym, co dla mnie niewygodne. Mogę to po prostu zagłuszyć.

Jak? Impreza ze znajomymi, koncert w tłumie. Do tego alkohol, narkotyki lub jedzenie w samotności – recepty na całe zło. Dlaczego tak je lubisz? Bo są szybkie, łatwe, dostępne i pomagają – przynajmniej na chwilę. Bo po co myśleć, co będę czuć potem? Ważne jest tu i teraz. I tak wplątujesz się w błędne koło myślenia, w którym Twoja ulubiona używka jest jednocześnie rozwiązaniem, jak też źródłem problemu.

Jak można z tego wyjść?

  1. Zacznij od początku.

    Zatrzymaj się i otwórz na swoje odczucia. Nie zawsze jest to przyjemne, łatwe i fajne. Emocje jednak mijają. Są chwilowe. Pozwól im być.

  2. Możesz sobie pomyśleć: “Przecież nie czuje nic konkretnego. Po prostu mi się nudzi. Potrzebuje wrażeń. Nie wiem dlaczego, ale jestem głodna/y. Mam ostatnio jakiś większy apetyt.”

    Emocje są. Czasem nie mamy do nich dostępu. W końcu bardzo się staraliśmy, by nie mieć. Dlatego potrzeba czasu, by się na nie odblokować.

  3. Czasem też przydatny może być ktoś, kto z dystansem spojrzy na naszą sytuację.

    Pokaże inną perspektywę, by łatwiej było dostrzec, co tak naprawdę dzieje się w nas. Jeśli więc emocje w Twoim przypadku są związane z nadmiernym jedzeniem lub nie jedzeniem – psychodietetyk to odpowiednia osoba dla Ciebie.

    Może pomóc Ci zrozumieć, że Twoją trudnością nie jest brak motywacji, czy sam fakt, że się przejadasz. Pokaże Ci, że problem często ma początek w emocjach, których w sobie nie akceptujesz. Poszuka z Tobą sposobów na to, jak w konstruktywny i bezpieczny sposób dla Ciebie i innych sobie z nimi radzić.

    Akceptacja emocji pozwala otworzyć się na nie. Wyrzucić je, mówić o nich, wiedzieć skąd się biorą – by w dalszej perspektywie móc je zmienić lub po prostu pobyć z nimi. Często to lęk przed konfrontacją z emocjami sprawia, że robimy wszystko, by ich nie czuć. Kiedy przestajemy odczuwać strach może okazać się, że nie musimy nic z nimi robić. Możemy po prostu być i poczekać aż miną.

I jak w tym w tym bałaganie masz się odnaleźć? Ty jako młody człowiek, który ciągle szuka, nie wie, doświadcza. Młodość to piękny czas i szansa na zrozumienie siebie. To czas nawiązywania ciekawych znajomości, uczenia się od innych, poznawania świata i tego, co masz w środku. A często jest to związane z tym, że próbujesz dopasować się do schematu.

Wyrzucasz z siebie niewygodne emocje, bo nie powinieneś/powinnaś, nie wypada. A gdyby tak zatrzymać się na chwilę i przyznać, że potrzebuję od życia czegoś więcej? Chcę nie tylko atrakcyjnie wyglądać, ale też nawiązywać zdrowe dla mnie relacje? Być zadowolonym z siebie i tego jak wygląda moje życie? Decyzja należy do Ciebie. To Ty wybierasz.


Udostępnij:

Psychodietetyk w chorobach dietozależnych.

„Błędem leczenia jest oddzielenie ciała od duszy” Platon
Wyróżnia się ponad 80 jednostek chorobowych, które są konsekwencją nieprzestrzegania właściwej diety lub spożywania produktów o nieodpowiednich parametrach zdrowotnych. Te właśnie choroby określa się dietozależnymi. Wydaje się, że diagnoza takiej choroby to etykieta i problem na całe życie, z którym trzeba radzić sobie samemu. Czy tak naprawdę musi być? Kto i jak może pomóc w dostosowaniu swojego życia do tych chorób? Po co psychodietetyk w  chorobach dietozależnych?

TEKST AGNIESZKA LATUS

Do chorób dietozależnych możemy zaliczyć m.in. cukrzycę, otyłość, choroby układu krążenia, szereg różnych nowotworów, czy choroby układu pokarmowego. Wymienione schorzenia różnią się między sobą mechanizmem powstawania, lokalizacją zmian chorobowych, a tym samym podejściem w leczeniu zarówno farmakologicznym, jak też dietetycznym. Za cechę wspólną można uznać natomiast ich przewlekłość oraz konieczność zmiany stylu życia.

Aby zrozumieć i określić, jak może Cię wesprzeć psychodietetyk w chorobach dietozależnych, należy najpierw opisać trudności, z którymi borykają się pacjenci. Szereg fizycznych ograniczeń pojawiających się w codziennym życiu, może być związany z pojawieniem się epizodów depresyjnych, a tym samym odczuwaniem smutku, bezradności, poczucia straty, obwiniania siebie lub innych, utrudniając zmagania z chorobą oraz przystosowanie się do nowej sytuacji. Konieczność wprowadzenia wielu zmian w sposobie odżywiania, aktywności fizycznej, wymaga od pacjenta przeorganizowania dotychczasowego życia i podporządkowania, w zależności od rodzaju schorzenia w mniejszym lub większym stopniu, innych obowiązków związanych z pracą, czy życiem prywatnym. Jest to sytuacja, która może budzić silny opór i lęk związany z całym procesem leczenia, z tym co wydarzy się w przyszłości. Jako istotny czynnik, odwołujący się do wymienionych wcześniej odczuć, który utrudnia proces leczenia, jest również odczuwany stres.

Badania wskazują, iż najsilniejszym stresorem okazuje się kontakt ze służbą zdrowia, gdzie szczególnie ważnym elementem jest jakość komunikacji z lekarzem oraz sposób przekazywania informacji medycznych. Stresujące mogą okazać się również techniki leczenia oraz inne wymienione już wcześniej trudności związane z wprowadzaniem w życie zmian. Na większość z tych sytuacji pacjent nie ma wpływu. Być może spotka nieempatycznego lekarza, który będzie udzielał informacji w sposób niezrozumiały i niejasny. Pacjent nie jest również w stanie sprawić, by lek, nie powodował niechcianych efektów ubocznych lub tylko takie, które są do zaakceptowania. Czy jest zatem skazany na chroniczny stres i musi się z tym po prostu pogodzić? Otóż, nie. Ponieważ autorem odczuwanego stresu, są myśli samego pacjenta. Często jednak trudno jest samemu zidentyfikować, to co dzieje się w głowie, będąc w środku ognia problemu.

Tym samym radzenie sobie z chorobą, powinno być traktowane jako proces, przez który przechodzi pacjent, a nie jako natychmiastową reakcję. Akceptacja wobec trudności, pojawiających się barier, czy negatywnych myśli jest niezbędna do udzielenia pomocy pacjentowi. W tym też kontekście rola psychologa żywienia polega na udzielaniu wsparcia i dawaniu przestrzeni na omówienie wszystkich obaw związanych z leczeniem, przekazywaniu narzędzi do radzenia sobie z trudnymi sytuacjami oraz redukowaniem napięcia i odczuwanego stresu. Ponadto do zadań psychodietetyka należy również zwiększanie poziomu motywacji do podejmowania zmian w stylu życia oraz poszukiwania wspólnie z pacjentem, dostosowanych indywidualnie, możliwych form aktywności fizycznej oraz sposobów na wprowadzenie właściwej diety.

Ze względu na to, że choroba stawia szereg wymagań wobec pacjenta wpływając istotnie na jego stan psychiczny, co przekłada się również na jego proces leczenia i osiągania optymalnego poczucia zdrowia, uzupełnianie konwencjonalnego leczenia wsparciem psychologa wydaje się bardzo zasadne. Co ważne, pacjent ma prawo do takiego wsparcia.

Źródła:
1. Charmaz, K. (1995). The body, identity and self: adapting to impairment. Sociological Quarterly, 36, 656-680
2. Cohen F., Lazarus R. (1978). Coping w stress of illness. W: Stone W. G. C., Cohen F., Endler N.E (red.) Health psychology- a handbook: Theories, apllications, and challenges of a psychological approach to the health care system. San Francisco: Jossey- Bass, 217- 254
3. Salmon, P. (2003). Psychologia w medycynie wspomaga współpracę z pacjentem i proces leczenia. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne

Udostępnij:

Leczenie chorób dietozależnych. Wywiad z Agnieszką Latus

Nadal – my specjaliści- nie potrafimy spojrzeć na Pacjenta wielowymiarowo i z pełną akceptacją uznać, że psychika i ciało nierozerwalnie się ze sobą łączą. Co przekłada się na problem interdyscyplinarnego podejścia w kwestii ujmowania chorób somatycznych.(…) Na szczęście pojawia się światełko w tunelu. Coraz częściej jako specjalista i pacjent widzę większą otwartość na dialog w tym obszarze. Mam też nadzieję, że OCZO-we działania będą pretekstem do stworzenia solidnej “drużyny” specjalistów z wielu dziedzin.
Szczerze i otwarcie o roli psychodietetyka w leczeniu chorób dietozależnych oraz nowych, OCZO-wych działaniach na nadchodzący rok w rozmowie z Agnieszką Latus- psychologiem, psychodietetykiem.

ROZMAWIA MONIKA PIOTROWSKA

MONIKA PIOTROWSKA: Ogólnopolskie Centrum Zaburzeń Odżywiania znane jest z pomocy osobom chorującym głównie na anoreksję, bulimię, objadanie się, ortoreksję. Skąd w takim razie pomysł działania w obszarze chorób dietozależnych?

AGNIESZKA LATUS: W momencie, kiedy zaczęłam stawiać pierwsze kroki w OCZO, otrzymałam diagnozę choroby- Leśniowskiego-Crohna. To był trudny, a jednocześnie niesamowicie rozwojowy czas. Czas, w którym pierwsze wyzwania zawodowe przyszło mi skonfrontować z wyzwaniami nowej sytuacji życiowej, jaką była wtedy moja choroba. Droga, którą przeszłam jako specjalista i pacjent po prostu musiała zakończyć się pomysłem działania w tym obszarze (śmiech). Nie mogłabym też wyobrazić sobie innego miejsca niż OCZO, gdzie taki pomysł miałby większy sens. W końcu na samej skórze doświadczyłam tego, że Rozwiązania Istnieją.

MONIKA PIOTROWSKA: Jak ta pomoc wygląda we Wrocławiu i innych miastach Polski? Czy jest coś, na co powinno się kłaść największy nacisk?

AGNIESZKA LATUS: Na terenie Polski, działają różnego rodzaju stowarzyszenia, fundacje, których założeniem jest wspieranie pacjentów o różnym profilu chorób. Często osoby, które prowadzą takie inicjatywy same chorują – to duży zasób takich miejsc. Nadal jednak zbyt mało uwagi przywiązuje się do kwestii psychiki. Zarówno do trudności przeżywanych przez osoby chore, jak też do ujmowania ludzkiego organizmu całościowo.

Nadal – my specjaliści- nie potrafimy spojrzeć na Pacjenta wielowymiarowo i z pełną akceptacją uznać, że psychika i ciało nierozerwalnie się ze sobą łączą. Co przekłada się na problem interdyscyplinarnego podejścia w kwestii ujmowania chorób somatycznych. I tak jest zarówno we Wrocławiu, jak też w innych miastach. Na szczęście pojawia się światełko w tunelu. Coraz częściej jako specjalista i pacjent widzę większą otwartość na dialog w tym obszarze. Mam też nadzieję, że OCZO-we działania będą pretekstem do stworzenia solidnej “drużyny” specjalistów z wielu dziedzin.

M.P.: Dietozależni, czyli kto? Jacy pacjenci mogą uzyskać pomoc w OCZO? Na czym ta pomoc ma polegać?

A.L.: Dietozależni to osoby, które na co dzień zmagają się z wyzwaniami przewlekłej choroby. Koniecznością zmiany stylu życia, diety, akceptacji nowej sytuacji. OCZO to miejsce, gdzie takie osoby mogą uzyskać wiedzę, jak mogą zmienić swój styl życia, dietę, by poczuć się lepiej oraz uzyskać psychologiczne wsparcie w radzeniu sobie z wyzwaniami choroby. OCZO stwarza dla nich przestrzeń do tego, by porozmawiać o wszystkich trudnościach, wątpliwościach, obawach, które towarzyszą im na co dzień. Oferta pomocy skierowana jest przede wszystkim do osób cierpiących na choroby jelit, cukrzycę oraz problemy z tarczycą.

M.P.: Często spotkamy się z przekonaniem, że choroby jelit, cukrzyca, tarczyca to jedynie choroby o podłożu fizycznym/fizjologicznym.. Jak w OCZO pacjenci będą pracować również z psychologiem, psychodietetykiem. W czym on może pomóc?

A.L.: Tak, podczas rozmowy już wspominałam o tym. Niestety nadal wśród wielu specjalistów, a tym samym nic dziwnego też pacjentów- funkcjonuje przekonanie, że wystarczy regularnie brać leki i trzymać się wyznaczonych zaleceń dietetycznych, by choroba się “uspokoiła”. Jesteśmy wyposażeni w psychikę, która wpływa na nasz stan fizyczny i odwrotnie. Po prostu nie da się tego oddzielić. Dlatego jeśli w głowie “nie poukładamy sobie” myśli i przekonań związanych z naszą chorobą, nawet najlepsza farmako- i dietoterapia nie przyniesie pożądanych efektów.

W OCZO podchodzimy do problemu chorób holistycznie. Patrząc na pacjenta całościowo, a nie tylko na jego parametry zdrowotne. Tym samym rola psychologa, psychodietetyka polega na tym, by pomóc pacjentowi odkryć trudności, których doświadcza, by mógł zaakceptować swoją obecną sytuację, odnaleźć się w niej i wprowadzić długotrwałe zmiany, które podniosą poziom jego życia.

M.P.: Wszędzie się mówi o tym, jak ważni są inni ludzie w procesie zmagania się z tymi, często przewlekłymi chorobami. W OCZO również ma ruszyć grupa wsparcia. Jaki będzie cel tych spotkań?

A.L.: Tak, kontakt z osobami, które odczuwają podobne do nas trudności to bardzo istotny i pomocny element w radzeniu sobie z przewlekłą chorobą. Samo spotkanie z osobami podobnymi do nas ma ogromną wartość i tworzy ogromny zasób w postaci grupy. Poza tą niezaprzeczalną mocą, OCZO-wa grupa wsparcia posiada konkretny program, w którym poruszane będą obszary dotyczące naszych myśli, przekonań, wartości oraz towarzyszących nam emocji. Pojawi się również temat motywacji, stresu i jego wpływie na nasze zdrowie, relacji ze sobą oraz otoczeniem. Nie zabraknie też specjalistycznej wiedzy na temat żywienia w chorobie oraz farmakoterapii.

Grupę, poza mną, współprowadzić będzie dietetyk kliniczny oraz lekarz. Chcieliśmy stworzyć komplementarną pomoc i przestrzeń do tego, by pacjent mógł poradzić sobie zarówno z przeżywanymi trudnościami, jak też zdobyć rzetelną wiedzę w atmosferze akceptacji i zrozumienia. Natomiast cel sam w sobie ustala Uczestnik grupy. W końcu to on jest specjalistą od samego siebie i to on decyduje, co chce wziąć z tych spotkań. My staramy się stworzyć do tego odpowiednie warunki.

M.P.: Trochę kwestii technicznych. W jaki sposób można skorzystać z pomocy w OCZO? Od czego warto zacząć? Jakie są kolejne kroki?

A.L.: Warto zacząć od przejrzenia OCZO-wej strony. Informacje o oferowanej pomocy dla Dietozależnych znajdują się w Strefie Pacjenta, zakładka OFERTA LECZENIA. Następnie należy zdecydować, czy preferujemy indywidualną pomoc specjalistów- psychodietetyka i/lub dietetyka, czy też grupę wsparcia. Wybierając pierwszą opcję, konieczne jest umówienie się na konsultację wstępną. To moment na to, by się poznać, określić wstępnie problem oraz cel kolejnych spotkań.

Decydując się jednak na grupę, konieczne jest przeanalizowanie treści kontraktu, następnie odbycie konsultacji wstępnej ze mną. To przestrzeń na to, by określić oczekiwania wobec spotkań i omówić ewentualne trudności. Kolejnym krokiem jest zapisanie się na grupę- Dietozależni. Wszystkie wizyty można zarezerwować online poprzez naszą stronę: https://centrumzaburzenodzywiania.pl/strefapacjenta/choroby-dietozalezne/

M.P.: I Agnieszko ostatnie pytanie: Jakie najważniejsze korzyści przyniesie osobom udział w grupie? Dlaczego warto?

A.L.: Tutaj jest podobnie jak z celami. To Uczestnik grupy decyduje o korzyściach i to on nadaje im wartość. My w atmosferze empatii i zrozumienia, chcemy przekazać specjalistyczną wiedzę z psychologii, dietetyki i oraz medycyny w oparciu o stworzony przez nas program. Program, którego najważniejszym elementem jest ujmowanie człowieka jako całości, składającej się zarówno z psychiki, jak też z ciała. Oferujemy praktyczne narzędzia do radzenia sobie z codziennymi trudnościami, uwzględniając indywidualne potrzeby każdego z Uczestników. To jak z tego pakietu wiedzy i możliwości skorzysta Pacjent zależy tylko od niego.

Więcej o specjaliście: https://centrumzaburzenodzywiania.pl/strefapacjenta/agnieszka-latus/


Udostępnij:

Złość niejedną ma twarz

“Dlaczego to właśnie ja muszę cierpieć?” “Inni żyją normalnie, a ja ciągle biegam od szpitala do szpitala. Mam tego dosyć.” “Zdrowy człowiek nigdy nie zrozumie mojego bólu i cierpienia.” “Miałam plany na wspólny wyjazd ze znajomymi, a choroba znów pokrzyżowała mi plany.” “Mogłam trzymać się tej diety, ale jak zwykle musiałam wszystko zepsuć. I znów czuje się beznadziejnie. Nie chce nawet patrzeć na wyniki badań.”

TEKST AGNIESZKA LATUS

Złość. Jedna z podstawowych emocji. Emocji, którą każdy z nas, przynajmniej raz w życiu, odczuwał. Nie należy do tych przyjemnych i pożądanych. Będąc źródłem wielu wątpliwości. Czy dobrze jest ją odczuwać? Czy złość jest pomocna? Aż w końcu: czy mam w ogóle prawo ją czuć? Na te pytania, jak na większość nie ma radykalnych odpowiedzi. Chyba, że weźmiemy pod uwagę ostatnie pytanie. Więc tak. Mamy prawo odczuwać złość. Wszyscy. Bez wyjątku. Jednak, czy zawsze warto ją odczuwać, będzie zdecydowanie bardziej trafnym pytaniem.

Złość, mimo tego, że jest związana z nieprzyjemnymi dla nas myślami i odczuciami z ciała, ma w sobie pozytywne funkcje. Może pomagać nam w sytuacji zagrożenia. Gdy chcemy się obronić. Zaznaczyć własne granice, gdy ktoś za wszelką cenę próbuje je przekroczyć. Jest ważnym komunikatem dla kogoś, że nie podoba nam się jego zachowanie. Czasem też motywuje nas do działania lub też wyjścia z niezdrowych sytuacji, np. zmiana niesatysfakcjonującej pracy, czy relacji.

Szczególnie, że często wyłączenie się z takich okoliczności jest związane z poczuciem straty. A złość jako energia, może pomóc nam w odcięciu się, stwarzając szansę zmiany na lepsze. Bywa jednak, że złość poza bólem głowy i innymi fizycznymi, czy psychicznymi problemami, nie wnosi do naszego życia nic dobrego. Jesteśmy wściekli na siebie, bo znów czujemy się źle i nie mamy siły wstać z łóżka. Złościmy się na partnera, bo nie rozumie naszej choroby, związanego z tym bólu, cierpienia, czy ograniczeń. Czujemy ogromny gniew, bo mieliśmy już plany, a choroba znów nam je pokrzyżowała. I zamiast wymarzonych wakacji, czeka na nas szpitalne łóżko.

Dlaczego złość w takich sytuacjach nie jest zazwyczaj warta odczuwania? Bo jeśli nie zamierzamy zmienić danej sytuacji, (np. nie wspierającego partnera) zadziałać (np. opisując mu nasze uczucia i potrzeby) lub też nie możemy zmienić okoliczności, w których się znaleźliśmy (np. choroba) złość nie przynosi nam żadnych korzyści. Za to strat sporo. Chociażby w postaci pogorszenia samopoczucia, zdrowia, czy relacji z innymi. Skoro bilans zysków i strat wychodzi ujemny, dlaczego sobie to robimy? Co takiego może sprawiać, że brniemy w coś, co nas niszczy?

Bardzo częstą przyczyną są nasze schematy, nawykowe przekonania, które tak silnie tkwią w naszych głowach. “Muszę zawsze dawać radę. Ludzie, którzy leżą cały dzień w łóżku są bezużyteczni, a przez to bezwartościowi.” “Każdy powinien wiedzieć jak się czuje. To normalne, że oczekuje zrozumienia i opieki.” Może to wynikać również z nierealistycznego spostrzegania ludzi, czy świata w ogóle. Braku akceptacji dla ludzkich ograniczeń, ułomności, cierpienia, czy bólu.

Często też złoszcząc się na daną sytuację myślimy sobie, że nie tak miało być. Powinno być inaczej. Bo jeśli czegoś chcemy i uznajemy za słuszne, to właśnie tak ma się stać. Przypisując sobie cechy, co najmniej boskie, albo jakąś niewyobrażalną, magiczną moc. Dokładnie tak jakby to wszechświat miał się nam podporządkować, a nie odwrotnie. Zapominamy jednak o jednej bardzo ważnej kwestii. Świat rządzi się związkami przyczynowo-skutkowymi.

A więc jeśli nie trzymałem/łam się zaleceń dietetycznych, to mój poziom glukozy nie ma prawa być w normie. I tak właśnie powinno się stać. A złoszczenie się na siebie, że przecież mogłem/łam to przewidzieć, zrobić inaczej, doprowadzi w najlepszym wypadku do frustracji. Niczego więcej. Mogłaś/łeś. Ok. I stało się. Widocznie w danym momencie, nie potrafiłeś/łaś inaczej. Pytanie, co możesz zrobić teraz? Jak zadbać o Twój aktualny stan zdrowia?

Być może teraz kiełkuje w Tobie pytanie: “No dobrze pani psycholog. Ale czym ja się przyczyniłam/łem do tego, że jestem chora/y. Skoro moje schorzenie nie ma określonych przyczyn. Jaki można tu znaleźć związek?”

Przyczyny są zawsze. Choć może na dzisiejszy stan wiedzy nie do końca znane, ale są. Tak urządzony jest świat. I nie chodzi tu o przyczyny w Tobie. O Twoją winę. Być może wpłynęły na to czynniki genetyczne, czy też środowiskowe.

Co więc zrobić w takiej sytuacji?
Z choroby nie można tak po prostu wyjść, tak jak z niezdrowej relacji. Nie można też sprawić, by wyleczyć się z nieuleczalnej choroby. Ale jest rozwiązanie. Akceptacja danego stanu rzeczy. To nie jest łatwe. Wymaga pracy nad sobą, swoimi przekonaniami, myślami, ale jest osiągalne. Choć może zabrzmi to trywialnie, akceptacja pozwala nam poczuć wolność od niechcianych i niekorzystnych dla nas okoliczności. Mając ją w sobie łatwiej jest osiągnąć spokój i równowagę. W zamian za, doprowadzającą do ruiny nasze zdrowie- złość.

Źródła:
Maultsby jR. M.C (2013). Racjonalna Terapia Zachowania. Żnin: Wydawnictwo Dominika Księskiego Wulkan.
Janeczek-Romanowska A., (2016) „To nie Ty mnie wkurzasz, to ja się wkurzam.”

Udostępnij:

Depresja w chorobie dietozależnej.

Na temat depresji w ostatnim czasie powstały setki artykułów. Internet zasypany jest informacjami o przyczynach, objawach, czy sposobach leczenia problemu. Pozornie więc można stwierdzić, że wiemy już o niej wszystko. Pozornie. Bo statystyki wskazują na to, że albo nie rozumiemy do końca przyczyn depresji, czy sposobów jej leczenia, albo trudno nam się do tego problemu przyznać przed samym sobą i otoczeniem. Światowa Organizacja Zdrowia wskazuje bowiem, że do 2020 roku depresja będzie na drugim miejscu, najczęściej występujących chorób na świecie. Trzeba przyznać, że nie jest to optymistyczna perspektywa.

TEKST AGNIESZKA LATUS

Być może jedną z przyczyn takiej perspektywy jest przekonanie, że depresja to ciągle problem jedynie “w głowie”. Bo ktoś sobie nie radzi w życiu. Bo przeżywa jakiś kryzys. Rozstanie. Śmierć bliskiej osoby. Bo nie potrafi zaakceptować choroby. Częstych wizyt w szpitalu. Bólu, czy cierpienia. Konieczności zmiany stylu życia. Zupełnie tak, jakby to co fizycznie dzieje się w organizmie nie miało żadnego znaczenia. A w przeciągu ostatnich 20 lat, pojawiło się wiele dowodów na to, że to co dzieje się w naszym organizmie, może mieć znaczący wpływ na nasze samopoczucie i odwrotnie.

Obecne badania wykazują, że depresja ściśle łączy się z chorobami przewlekłymi. W jaki sposób?

Objawy depresji są podobne do fizjologicznej reakcji organizmu na infekcje, czy stany zapalne. Podczas depresji produkowana jest zwiększona liczba cytokin prozapalnych– białek układu odpornościowego. Podobnie jak w przypadku chorób autoimmunologicznych. Co sprawia, że współwystępowanie tych schorzeń jest raczej naturalne.

Omawiając ten temat, nie sposób jest pominąć jednego z najważniejszych narządów w naszym organizmie- jelit. To one stanowią główne centrum dowodzenia, jeśli chodzi o naszą odporność i produkcję serotoniny- “hormonu szczęścia”. A konkretniej mieszkające w nich bakterie. Dlatego, jeśli z różnych przyczyn ich skład zostaje zaburzony, wpływa to nie tylko negatywnie na naszą odporność, ale też nastrój.

Cytokiny, które w zdrowo pracującym jelicie, koordynują wszystkie procesy odpornościowe, mogą w przypadku zaburzeń mikroflory, czy bariery jelitowej, blokować produkcję serotoniny. Co po prostu może doprowadzić do depresji. Jednak mimo tej wiedzy, holistyczne podejście (inaczej: całościowe, obejmujące zarówno psychikę, jak też stan fizyczny człowieka) nadal jest tylko modne, a nie wpisane w nasz sposób myślenia.

Kolejnym problemem, który wynika raczej z obserwacji niż statystyk, jest społeczeństwo.

A właściwie brak akceptacji społecznej na problem depresji. Słysząc hasła “możesz wszystko”, “nigdy się nie poddawaj”, “myśl pozytywnie” trudno przyznać się przed sobą i przed całym światem, że nie mam siły. Że ciężko mi wstać z łóżka. Nie mówiąc już o realizowaniu codziennych zadań. Poza tym w rzeczywistości przepełnionej deadline’ami, spóźnieniami i ciągłym lękiem o “godną przyszłość” na depresję zwyczajnie nie można mieć czasu. Bo przecież “Muszę dawać radę. Jeśli mnie nie będzie w pracy, na pewno ktoś znajdzie się na moje miejsce.” I tak uwikłani w nieustanne muszę, doprowadzamy swoje zdrowie psychiczne i fizyczne do ruiny, w imię tej “godnej przyszłości”. Która po prawdzie nie ma szans nastąpić, jeśli wykończymy samych siebie.

Brak akceptacji społecznej na depresję związany jest również z przekonaniem, że spotkanie z psychoterapeutą, a już na pewno z psychiatrą oznacza, że na pewno człowiek jest “psychiczny”. Normalni ludzie przecież nie chodzą do psychiatry. Tymczasem psychiatra to po prostu lekarz. Ciekawe dlaczego nie mamy, w takim razie, większych oporów, by udać się do gastrologa, czy diabetologa i stosować przepisane przez niego leki?

Wychodzi zatem, że problem może tkwić w sposobie jaki rozumiemy i odbieramy problem depresji. I o ile zmiana myślenia całego otoczenia jest trudna do zrealizowania, o tyle Twoje myślenie może zmienić się już teraz. Pytanie, czy dasz sobie prawo do tego, by nie zawsze sobie w życiu radzić?

Źródła:
Rudzki L., Frank M., Szulc A., Gałęcka M., Szachta P., Barwinek D. (2012). Od jelit do depresji – rola zaburzeń ciągłości bariery jelitowej i następcza aktywacja układu immunologicznego w zapalnej hipotezie depresji. Neuropsychiatria i Neuropsychologia. 7:2.

Udostępnij:

Zadbane jelita, czyli o tym jak zapewnić sobie szczęśliwe i zdrowe życie!

Jelita są siedliskiem mikroorganizmów, które wykonują bardzo pożyteczną dla naszego organizmu robotę. Produkują SCFA- tłuszcz, który działa przeciwzapalnie i jest podstawowym źródłem energii dla tych małych stworzeń. Oczywiście to nie wszystko. Bakterie wytwarzają również wit. K, kwas foliowy i biotynę. Jakby tego było mało to właśnie w jelitach mieści się 70-80% komórek odpornościowych oraz aż 90% serotoniny.
Wynika z tego, że dobrze odżywione mikroorganizmy zamieszkałe w jelitach, stanowią podstawę do właściwego funkcjonowania. Można więc z pewnością stwierdzić, że są po prostu dla nas niezbędne. Szczególnie, że aż 90% sygnałów wysyłanych jest właśnie z jelit do naszego mózgu! I pomyśleć, że jeszcze całkiem niedawno nie przywiązywano do tego narządu większej wagi…

TEKST AGNIESZKA LATUS

Biorąc pod uwagę jak wiele dobrego robią dla naszego organizmu te małe stworzenia, nietrudno jest wyobrazić sobie jak wiele nieprzyjemnych konsekwencji, utrudniających normalne funkcjonowanie, związanych jest z chorobami jelita. Liczne niedobory, zaburzenia wchłaniania, ospałość, zwiększone ryzyko osteoporozy, objawy lękowe, odczuwanie silnego stresu, obniżony nastrój, a nawet depresja. To tylko kilka objawów poważnych problemów jelitowych, takich jak np. nieswoiste zapalenia jelit.

No dobrze. Co zatem robić, by właściwie odżywiać tych małych sprzymierzeńców naszego zdrowia?

Na szczęście mamy w tej kwestii całkiem sporo możliwości. Ważnym, jeśli nie jednym z najważniejszych, jest oczywiście odpowiednia dieta. Co to oznacza? Nasze bakterie bardzo lubią błonnik zarówno ten rozpuszczalny, czyli fermentowany w jelicie grubym, jak też nierozpuszczalny. Ten drugi w formie nienaruszonej przechodzi przez nasz układ pokarmowy, działając jak szczoteczka, która oczyszcza nasze jelita ze zbędnych toksyn. Zatem wszelkiego rodzaju świeże warzywa, szczególnie strączkowe oraz w postaci kiszonek (ogórek, kapusta, burak) będą tu wskazane. Podobnie jest również ze świeżymi owocami.

Świetnym pokarmem, o którym często zapominamy w swojej kuchni, jest siemię lniane. Ziarna siemienia zalane wodą o temp. ok. 40 stopni, nie stracą swoich zbawiennych wartości i na pewno ucieszą naszych małych przyjaciół. Wszelkie inne ziarna oraz nieprzetworzone pestki (np. dyni, słonecznika) również sprawią im radość. No chyba, że nasze jelita są jednym wielkim ogniem zapalnym. W takiej sytuacji, szczotkowanie ich, może tylko pogłębić problem. Wspominając o jelitach, nie można jeszcze zapomnieć o sfermentowanych produktach z nabiału, takich jak jogurty, kefiry, czy maślanka.

Warto jednak pamiętać, że te cudowności natury nie są przeznaczone dla wszystkich- niestety. Jeśli spożycie tych produktów, to gwarantowana biegunka lub odczuwalne wzdęcia, to znak, że nasze jelita nie są z nimi w przyjaznych stosunkach i nie warto ich narażać na wzajemny kontakt. Tym samym jeśli nasz układ pokarmowy, w tym jelita, wysyła nam informację, że nie jest z nim najlepiej, warto wykluczyć wszystko to co jest ostre, w tym przyprawy. Z pewnością jednak, nie pogardzi on kurkumą, która co prawda nie nakarmi naszych bakterii, ale z pewnością wpłynie na lepsze funkcjonowanie jelit i całego układu pokarmowego. Działając przeciwzapalnie, odpornościowo, chroni naszą wątrobę oraz żołądek. Stwarzając tym samym lepsze warunki, dla rozwoju pomocnych dla nas bakterii.

Ważnym uzupełnieniem diety są również prebiotyki i probiotyki, które są świetnym źródłem pożywienia dla mikroorganizmów jelitowych. Wybierając je jednak i stosując należy pamiętać o rozsądku i umiarze. Zanim kupimy dany probiotyk należy sprawdzić, czy na opakowaniu posiada dwuczłonową nazwę kultury szczepowej (np. Lactobacillus rhamnosus) oraz informację dotyczącą numeru kolekcji, na przykład BB-12, 299v. Ważne jest również urozmaicenie środowiska bakterii. Dlatego, kiedy wybierzemy probiotyk z konkretnymi szczepami bakterii, warto jest po krótkiej przerwie (ok. tygodnia) rozpocząć branie probiotyku o innym składzie. W kwestii prebiotyków zdecydowanie nieoceniona i zarazem bardzo smaczna jest cykoria w proszku do picia. Zawiera bowiem inulinę, która reguluje pracę układu pokarmowego.

Nasze starania dotyczące stosowanie właściwej diety, spełzną jednak na niczym, jeśli w naszym życiu stres odgrywa główną rolę. Oczywiście na to też są sposoby! Umiarkowana aktywność fizyczna, ulubiona muzyka, głębokie, przeponowe oddechy oraz akceptacja siebie i własnych potrzeb to pakiet mocy, z którym stres nie ma najmniejszych szans!

Jak widać jelita to narząd, który spełnia nie tylko wiele funkcji w naszym organizmie, ale też wymaga właściwego podejścia i opieki. Czasem też wprowadzenie niektórych zmian, nie jest takie łatwe i może generować dodatkowy stres, przez co nakręca się problem. Zamiast więc tkwić w błędnym kole, warto zgłosić się do specjalistów, którzy pomogą we wprowadzeniu zmiany. Podobnie jak podczas grypy idziemy do lekarza po odpowiednie leki, nie bójmy się iść do specjalistów, którzy pomogą nam zaprowadzić porządek w naszym wnętrzu, zarówno psychicznym, jak też fizycznym.


Udostępnij:

Gluten – komu szkodzi i dlaczego? cz. II

Jelito to niezwykle złożony narząd, zamieszkany przez różnorodną społeczność mikrobów. Światło jelita, choć mieszczące się wewnątrz naszego ciała, tak naprawdę stanowi środowisko zewnętrzne (w końcu przewód pokarmowy łączy się ze światem zewnętrznym). Ściana jelita to bariera, która odgradza nasz organizm od środowiska zewnętrznego. Komórki jelita tworzą ścisłą, ale selektywną barierę. Między komórkami występują tzw. „połączenia ścisłe” (ang. tight junctions), które umożliwiają przeniknięcie do naszego organizmu substancji z otoczenia poprzez odstępy między sąsiednimi komórkami. W ten sposób połączenia ścisłe, w sposób dynamiczny, regulują przepływ substancji z i do jelita.

TEKST RENATA KUSIŃSKA-SITARZ

Część druga- kontrowersje wokół zespołu nieszczelnego jelita.

Problem pojawia się wówczas, gdy przepuszczalność zostaje zwiększona, a do organizmu przedostają się substancje, które nie powinny się w nim znaleźć. Dochodzi wówczas do kontaktu czynników niepożądanych z układem odpornościowym i nadmiernej ekspozycji na antygen. Skutkuje to produkcją przeciwciał, które atakują zdrowe tkanki i narządy – w organizmie rozwija się stan zapalny, który może doprowadzić do rozwoju poważnych schorzeń, takich jak np. : choroby autoimmunologiczne, zespół jelita nadwrażliwego, choroby zapalne jelit, celiakia, astma, a nawet depresja.

Zjawisko zwiększonej przepuszczalności jelit jest opisywane jako leaky gut syndrome (zespół jelita przepuszczalnego/nieszczelnego). Co może być jego przyczyną?

Jako głównego winowajcę podaje się leki, zwłaszcza antybiotyki, powodujące zaburzenia mikroflory jelitowej, ale też leki przeciwbólowe czy antykoncepcyjne. Niekorzystny wpływ ma również źle zbilansowana dieta – nadmiar tłuszczu, cukru, alkoholu, oraz wszechobecny stres.
Można więc wyciągnąć wniosek, iż niekorzystne modyfikacje stylu życia uszkadzają nasz mikrobiom i przyczyniają się do zwiększenia przepuszczalności jelit, przez co stwarzają większe ryzyko wystąpienia chorób autoimmunologicznych.

Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa gluten?

Otóż uważa się, że może on być jednym z czynników sprzyjających większej przepuszczalności jelit. Należy jednak zaznaczyć, że według doktora Fassano (autora książki „Wolni od glutenu”, odkrywcy zonuliny – białka biorącego udział w regulacji przepuszczalności jelit) – tylko u części osób spożywanie glutenu może mieć negatywne skutki.

Według doktora Fassano, wprowadzenie odpowiedniej diety eliminacyjnej, pozwoli na ponowne uszczelnienie bariery jelitowej. Mimo, iż zagadnienie to wymaga dalszych badań, to istnieją dowody, że odpowiednio dobrana dieta może wpłynąć na poprawę stanu zdrowia pacjentów zmagających się z chorobami autoimmunologicznymi.

Obecność w surowicy krwi przeciwciał klasy IgG przeciwko antygenom pokarmowym, może świadczyć o zwiększonej przepuszczalności jelit. Reakcję organizmu na dostające się do krwi uczulające białka, określa się mianem alergii IgG zależnej (inaczej: typu III, opóźnionej). Popularne ostatnimi czasy „badania na nietolerancję pokarmową” to właśnie badania w kierunku alergii pokarmowej IgG zależnej.

Coraz więcej publikacji potwierdza związek pomiędzy wzrostem stężenia przeciwciał klasy IgG pod wpływem spożycia pokarmu, a rozwojem stanu zapalnego – biorąc to pod uwagę, diagnostyka alergii typu III, u osób cierpiących na choroby autoimmunologiczne, wydaje się być zasadna.

A więc pozostaje pytanie, czy diagnoza choroby autoimmunologicznej (np. choroby Hashimoto) jest wskazaniem do wykluczenia z diety glutenu?

Zdroworozsądkowe podejście sugerowałoby rozpoczęcie zmian dietetycznych od usunięcia wszelkich czynników mogących nasilać przepuszczalność jelit – nadmiernej ilości cukru i tłuszczu, alkoholu oraz zredukowanie stresu. Bo przecież, nawet jeśli choroba nie jest wynikiem „nieszczelnego jelita”, powyższe zmiany mogą wyjść organizmowi tylko na zdrowie. Ewentualne włączenie diety bezglutenowej powinno zostać poprzedzone odpowiednią diagnostyką, a więc badaniami w kierunku alergii pokarmowej IgG zależnej.

Źródła:
Cielecka E., Dereń K., Grzegorczyk A.: Nadwrażliwość pokarmowa. Alergia Astma Immunol. 2010, 15
Fasano A.: Wolni od glutenu. Wyd. Druga Strona, Warszawa 2016
Frank M., Ignyś I., Gałęcka M., Szachta P.: Alergia pokarmowa IgG – zależna i jej znaczenie w wybranych jednostkach chorobowych. Pediatr. Pol. 2013, 88
Mu Q., Kirby J., Reilly C., Luo X.: Leaky Gut As a Danger Signal for Autoimmune Diseases. Front. Immunol., 23 May 2017
Obtułowicz K., Czarnobilska E., Chmielewska A, Klimaszewska – Rembiasz M.: IgE zależna alergia na gluten. Alergol.. Immunol. 2009, 6
Stępień M., Bogdański P.: Nadwrażliwość na gluten – fakty i kontrowersje. Forum Zaburzeń Metabol. 2013, 4

Udostępnij:

Nieswoiste zapalenia jelit i ciąża.

Czy będę miała problemy, by zajść w ciążę? Czy będę mógł zostać ojcem? A jak moje leczenie zaszkodzi dziecku? Co jeśli w trakcie ciąży choroba się uaktywni? Czy moje dziecko odziedziczy po mnie schorzenie? Co się stanie, gdy w trakcie leczenia zajdę w nieplanowaną ciążę?
Wątpliwości. Niepewność. Lęk. Strach o swoje zdrowie, o dziecko i jego życie.
Nieswoiste choroby zapalne jelit (nChzj) dotyczą głównie młodych ludzi, którzy w przyszłości planują zostać rodzicami. Dlatego też te i podobne pytania rodzą się w głowie. A rozbieżne informacje i brak danych, co do niektórych form leczenia, budzą mieszane uczucia. I być może te właśnie uczucia są związane z tym, że kobiety chorujące na Leśniowskiego-Crohna (chL-C), czy wrzodziejące zapalenia jelita grubego ponad dwukrotnie częściej niż w ogólnej populacji, świadomie rezygnują z macierzyństwa.

TEKST AGNIESZKA LATUS

Zgodnie z najnowszymi zaleceniami European Crohn’s and Colitis Organisation (ECCO), nie ma przeciwwskazań, by pacjenci cierpiący na nChzj zostali rodzicami. Co więcej, w momencie, gdy choroba jest “wyciszona”, czyli w tzw. remisji, płodność i przebieg ciąży pacjentek nie różni się zasadniczo od kobiet zdrowych. Dane wskazują, że 85% kobiet, chorujących na nChzj, zachodzi bez większych problemów w ciąże. Ryzyko wystąpienia wad wrodzonych u dziecka wynosi natomiast 1%. U mężczyzn na ogół (poza niektórymi lekami, które czasowo zmniejszają produkcję plemników) płodność pozostaje niezmieniona, czasem jednak ropnie, czy przetoki mogą wpływać niekorzystnie na erekcję i wytrysk nasienia. Dziedziczność nChzj, w przypadku chorego rodzica, wynosi 5-10%.

Co z wpływem leków na przebieg ciąży oraz dziecko?
Większość leków stosowanych w nChzj (z wyjątkiem metotreksatu, mykofenolanu mofetylu, talidomidu, metronidazolu, cyproflokacyny) jest uznawanych za bezpieczne dla kobiety oraz nienarodzonego jeszcze dziecka. Standardowa kortykosteroidoterapia i leki z grupy 5-ASA nie zwiększają ryzyka powikłań, czy wrodzonych wad płodu. W przypadku podawania leków immunosupresyjnych kobietom, takich jak 6-MP, czy AZA, należy podejmować decyzję indywidualnie. U mężczyzn warto rozważyć odstawienie leków z tej grupy na 3 miesiące przed zapłodnieniem. Infliksymab, stosowany w leczeniu biologicznym, nie stwarza raczej ryzyka dla ciąży i dziecka. Warto jednak pamiętać, że jest to nowy lek. Tym samym jego długoterminowe skutki są jeszcze nie do końca znane. Producent leku zaleca, by w trakcie biologicznego leczenia oraz 6 miesięcy po kuracji, stosować skuteczną antykoncepcję, by uniknąć nieplanowanej ciąży.

Co jeśli jednak plany się pokrzyżują?

W takiej sytuacji zaleca się, by nie przerywać leczenia. Jeśli sytuacja tego wymaga, po konsultacji ze specjalistą, należy zmienić leki, na takie, które będą bezpieczne dla matki i dziecka. Stan zapalny, wywołany przez chorobę, stwarza większe ryzyko dla zdrowia i życia kobiety oraz płodu, niż stosowane farmaceutyki.

O czym warto pamiętać?
– zaplanuj dziecko w okresie wyciszenia choroby- spokojnie, ryzyko, że się “obudzi” jest niewielkie
– poinformuj lekarza prowadzącego o swoich planach- pomoże dobrać właściwe leki i kontrolować Twój stan zdrowia w trakcie ciąży
– powiedz mu o swoich obawach i wątpliwościach- lekarz, też człowiek; jeśli jednak okaże się niewrażliwą istotą- zmień lekarza
– będąc w ciąży- ciesz się tym i wysypiaj, po porodzie sen może być nieco krótszy

Źródła:
Kierkuś J., Szymańska E., Szymańska S., Kamińska E. (2013) Wpływ nieswoistych zapaleń jelit na ciążę i płodność- zasady postępowania, specyfika leczenia. Developmental Period Medicine, 17(1).
Bartnik W.: Choroba Leśniowskiego i Crohna. W: Andrzej Szczeklik (red.): Choroby wewnętrzne. Stan wiedzy na 2010 rok. Medycyna Praktyczna, 2010, Kraków, s. 880–886.

Udostępnij:

Gluten- komu szkodzi i dlaczego? Cz. I

Gluten to białko występujące w zbożach takich jak: pszenica, jęczmień i żyto. Nadaje ono ciastu elastyczność i lepkość, stąd jest szeroko wykorzystywane w przemyśle spożywczym. Oprócz produktów zbożowych znajdziemy je także w większości produktów przetworzonych (np. wędliny, sosy, słodycze itp.).
Chociaż gluten od dawna gości na naszych stołach, to od jakiegoś czasu cieszy się raczej złą sławą. Z kolei dieta bezglutenowa jest przez wiele osób postrzegana jako lek na całe zło. Czy faktycznie gluten jest szkodliwy i wszyscy powinni go unikać? W których jednostkach chorobowych eliminacja glutenu jest korzystna? Czy nieuzasadniona eliminacja glutenu może zaszkodzić? Na te i inne pytania odpowiem w krótkim cyklu artykułów na temat glutenu.

TEKST RENATA KUSIŃSKA-SITARZ

Część pierwsza – zaburzenia związane z glutenem

Zaburzenia związane z glutenem, w zależności od ich patogenezy, możemy podzielić na trzy grupy: autoimmunologicznealergiczne oraz nieswoiste (nieautoimmunologiczne, niealergiczne).

Zacznijmy od zaburzeń autoimmunologicznych, wśród których wyróżniamy celiakię, chorobę Dühringa oraz ataksję glutenową.

Celiakia (dająca objawy, bezobjawowa lub potencjalna) jest nietolerancją glutenu o podłożu genetycznym, związanym z występowaniem haplotypów HLA DQ2 i/lub DQ8. Towarzyszy jej zanik kosmków jelitowych oraz występowanie specyficznych markerów we krwi. Choroba ta dotyka około 1% populacji.

Choroba Dühringa, inaczej skórna postać celiakii, to zapalenie skóry wynikające z nietolerancji glutenu.

Ataksja glutenowa to zaburzenie neurologiczne, w którym zazwyczaj brak jest typowych dla celiakii zmian histologicznych i serologicznych, ale występują inne wyznaczniki celiakii: obecność w śluzówce jelita (i np. w mózgu) depozytów antytransglutaminazy IgA oraz przeciwciał przeciw transglutaminazie typu 6 w surowicy krwi.

Zaburzenia alergiczne związane z glutenem to alergia na pszenicę (potocznie zwana alergią na gluten).

Jest to w większości IgE-zależna wrażliwość na gliadynę, charakteryzująca się natychmiastową reakcją ze strony układu oddechowego lub anafilaktyczną (indukowaną zwykle podczas wysiłku fizycznego – RAPZSP – Reakcja Anafilaktyczna Powysiłkowa Związana ze Spożyciem Pszenicy).

Ostatnim rodzajem zaburzeń związanych z glutenem jest NCGS – nieceliakalna nadwrażliwość na gluten.

Są to te przypadki, w których spożycie glutenu powoduje niepożądane objawy u pacjenta, u którego wykluczono celiakię oraz alergię na pszenicę. I chociaż NCGS występuje częściej niż celiakia (szacuje się, że może dotyczyć nawet 10% społeczeństwa), to jej rozpoznanie nastręcza wielu trudności. Nie ma na razie testów histologicznych, które byłyby w stanie potwierdzić nadwrażliwość na gluten, a więc w diagnostyce należy opierać się na dokładnym wywiadzie z pacjentem. Symptomy choroby bywają na tyle niespecyficzne (ból brzucha, wysypka, bóle głowy, uczucie ciągłego zmęczenia, wzdęcia, zaparcia, biegunka, anemia, osłabienie, nudności, wymioty, uczucie przelewania w jelitach), że NCGS jest często mylnie diagnozowana jako zespół jelita drażliwego (IBS).

Zarówno w przypadku celiakii, alergii na pszenicę jak i NCGS leczenie opiera się na wyłączeniu glutenu z diety. W przypadku celiakii dieta bezglutenowa musi być stosowana przez całe życie, natomiast w przypadku alergii na pszenicę i NCGS dieta może być stosowana czasowo. W przypadku NCGS można rozważyć wprowadzenie glutenu do diety po 1-2 latach stosowania diety bezglutenowej. Warto także zaznaczyć, że w przeciwieństwie do pacjentów chorujących na celiakię, osoby cierpiące na NCGS nie muszą obawiać się śladowych ilości glutenu w pokarmach (zakres tolerancji powinien być ustalany indywidualnie dla każdego pacjenta).

Źródła:
Fasano A.: Wolni od glutenu. Wyd. Druga Strona, Warszawa 2016
Źródlak M.: Nadwrażliwość na gluten – czy jesteśmy świadkami nowej epidemii? Bez glutenu (czasopismo wydawane przez Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej), 2011
Stępień M., Bogdański P.: Nadwrażliwość na gluten – fakty i kontrowersje. Forum Zaburzeń Metabolicznych 2013, 4
Catassi C., Bai JC., Bonaz B. i wsp.: Non – Celiac Gluten sensitivity: the frontier of gluten related disorder. Nutrients 2013, 5
Poniewierka E.: Dietetyka oparta na dowodach. Wyd. MedPharm Polska, Warszawa 2016


Udostępnij: